Witkowski chciał utworzyć w spółce stanowisko wiceprezesa ds. sportowych, którego sam powoła i którego w praktyce będzie kontrolował. Prezesi oddalili jego pomysł.
- Być może należy żałować, że plany motorowej centrali nie powiodły się. Nowy pracownik spółki miał nadzorować cały pion sportowy w ekstralidze żużlowej, a więc także regulaminy rozgrywek. Z tą dziedziną udziałowcy od dawna sobie nie radzą. Projekty zmian w rozgrywkach są na zmianę tworzone i wrzucane do kosza, zasady i przepisy zmieniane są co kilka miesięcy, wprowadzając jedynie zamęt i zamieszanie.
Liga i cała dyscyplina od 2 lat traci na popularności, a kibice dawno przestali się orientować w regulaminowych zawiłościach. Dali temu wyraz na niedawnej debacie w Toruniu. - Raz mamy jednego juniora, raz dwóch, najpierw wprowadzamy limit średniej, rok później ograniczamy liczbę obcokrajowców. Przed każdym sezonem trzeba uczyć się zasad od nowa - mówił jeden z kibiców Unibaksu - czytamy w "Pomorskiej".
Ciekawostką jest fakt, iż prezes spółki Speedway Ekstraligi Ryszard Kowalski nie ma żadnej mocy decyzyjnej, o wszystkim decydują prezesi klubów, którzy już dawno pogubili się w tym, co robią. - Dziś najpoważniejszym problemem żużla nie jest liczba ekip w ekstralidze czy KSM. Nim pozostaje wciąż mało czytelny i przede wszystkim nieskuteczny sposób zarządzania spółką, bez silnego menadżera, z 8 prezesami, którzy łatwo ulegają partykularnym interesom. Dopóki to się nie zmieni, żużel nie będzie miał szans na dynamiczny, harmonijny rozwój - podsumowuje "Pomorska".