- Początkowo wydawało się, że nie będzie tragedii, ale w miarę upływu czasu mieliśmy coraz większe kłopoty z dopasowaniem sprzętu do nawierzchni. Trudno mieć pretensje do Szymona Woźniaka i Roberta Kościechy. Pozostali mogli dorzucić kilka punktów więcej. Szczególnie martwi mnie forma Tomka Gapińskiego. Tor w Rzeszowie był dla niego idealny - przyczepny, do walki. Mimo to, „Gapa” wypadł słabo - mówi Sawina.