- Pojechałem z Orłem z marszu, za Camerona, którego swoją drogą bardzo mi żal. Myślę jednak, że stanąłem na wysokości zadania. Pracujemy cały sezon na wyniki. W niedzielę po prostu zebrałem efekty tej pracy, wszystko "zagrało", choć i tak popsułem dwa ostatnie biegi.
Po spotkaniu z Gnieznem nie musiałem dostawać informacji, że nie pojadę z Orłem. Słabo się zaprezentowałem, wiedziałem, że nie będzie mnie w składzie i zająłem się na spokojnie sprzętem. Nie przygotowywałem się bezpośrednio na mecz, pracowaliśmy nad innymi rzeczami. Dopiero w sobotę, gdy wypadł Cameron, szykowaliśmy się pod niedzielną jazdę. Mój team bardzo się zmobilizował i spisał się na medal - powiedział po udanym dla siebie jak i zespołu z Lublina, Karol Baran.