Jeszcze przed tym spotkaniem padały podejrzenia, że "Świder" może celowo odpuścić walkę, gdyż po sezonie miałby wrócić do Sparty. Teorie te nabrały na sile jeszcze w trakcie wczorajszego spotkania, podczas którego Świderski w czterech startach ani razu nie zdołał pokonać zawodnika gospodarzy, pomimo że inni gdańscy zawodnicy osiągneli podobny lub też gorszy wynik. Oburzony zawodnik tak oto odpowiada na podobne zarzuty - Niczego nie muszę udowadniać. Jestem sportowcem i nie dopuszczam nawet myśli, że mógłbym coś takiego zrobić. Nie ma takiej opcji. Moja słaba postawa w meczu to efekt tego, że nie potrafiłem odnaleźć odpowiednich ustawień Ten tor zupełnie mnie zaskoczył. Nawierzchnia się zmieniła w stosunku do minionego sezonu, bo dosypano jej sporo ton, a ja sugerowałem się ustawieniami sprzed roku. Okazały się zupełnie nietrafione. Swoje zrobiła też godzina meczu. Gdy jest chłodniej, motocykle inaczej się zachowują. Najwięcej problemów miałem z dyszami gaźnika.Te straty są jeszcze do odrobienia. Teraz to my pojedziemy u siebie i postaramy się ten atut wykorzystać - mówi mocno poirytowany zawodnik Lotosu Wybrzeża Gdańs, Piotr Świderski.
W swoja obrone bierze zawodnika szkoleniowiec Wybrzeża, Stanisław Chomski, który nie daje wiary na spiskowe teorie gdańskich kibiców - - Byliśmy przygotowani bardzo dobrze. Silniki przeszły remonty u klasowych tunerów. Akurat Świderski, Gafurow i Jonasson mieli sprzęt z jednego, pewnego źródła. Niestety, wszyscy zawiedli i wygląda na to, że zabrakło nam czasu na odpowiednie spasowanie. Szukaliśmy różnych rozwiązań na torach w Rawiczu i Zielonej Górze, ale z pożytkiem zadziałały one jedynie w przypadku Zbigniewa Sucheckiego.