Jak tłumaczy trener, w meczach testowych nie chodzi o wielkie ściganie, lecz o pierwszy kontakt z innymi zawodnikami. Wszystko i tak zweryfikuje liga.
www.stalgorzow.pl: - Panie trenerze, to pan nalegał, by jechać sparingi z Gnieznem?
Piotr Paluch: Tak się składa, że co roku tor w Gnieźnie jest w Polsce najszybciej oddawany do użytku i umożliwia solidne treningi. Chciałem z nimi jechać. Pierwsze przymiarki były przecież już przed zeszłym sezonem. W tamtym roku nie wypaliło, wiec teraz spotkamy się ze Startem w roli beniaminka.
- No właśnie, drużyna z Gniezna powraca do czołówki po kilku latach. To będzie dobry sparing-partner?
Myślę, że to dobry przeciwnik na takie spotkanie. Chodzi o rozjeżdżenie się, kontakt z innymi zawodnikami, niż koledzy z drużyny. Tu nie chodzi o wielkie ściganie. Rok temu mieliśmy sparingi z Unią. W Lesznie przegraliśmy bardzo wysoko i nic wielkiego się nie stało. Liga wszystko zweryfikowała.
- Z kim jeszcze chcielibyście zmierzyć się przed sezonem?
Planujemy sparing z jakimś pierwszoligowym zespołem.
- Czyli jednak tylko cztery mecze, a nie sześć.
Cztery mecze przed sezonem to i tak dużo. Zawsze planuje się sześć spotkań, a wychodzą cztery lub trzy. Być może zaplanujemy dodatkowo jakiś mały turniej w Gorzowie.
- W test-meczach weźmie udział cała kadra Stali?
Jest mała niedogodność, bo zawodnicy z Grand Prix wyjeżdżają i wrócą dopiero po 24 marca. Oznacza to, że w spotkaniach ze Startem na pewno nie zaprezentują się Krzysztof Kasprzak i Niels K. Iversen. Oprócz nich cała kadra będzie obecna na sparingach.