Jeden z najlepszych żużlowców globu, uwielbiany przez kibiców, szanowany przez rywali z toru. Nigdy nie był Indywidualnym Mistrzem Świata, mimo to osiągnął wiele. Zawsze dobrze się go oglądało, waleczny, ambitny. Teraz postanowił rozstać się z motocyklem i zakończyć swoją piękną karierę.
Ryan Sullivan przyszedł na Świat 20 stycznia 1975 roku. Z początku nic nie wskazywało na to, że zostanie żużlowcem. Do czasu, kiedy otrzymał w prezencie motocykl. Wtedy narodziła się jego pasja do sportów motorowych. Uczęszczał na treningi żużlowe, ale również jeździł na crosie. Jednak nikt nie mógł przypuszczać, że zajdzie tak daleko i stanie się wybitną postacią w czarnym sporcie.
Pierwszy poważny sukces Ryan odniósł mając 20 lat. W fińskim Tampere został trzecim juniorem globu, ulegając jedynie swojemu rodakowi Jasonowi Crumpowi oraz Danielowi Anderssonowi ze Szwecji. Rok później w niemieckim Olching, Saletra poprawił się o jedną lokatę. Tym razem skuteczniejszy okazał się tylko Piotr Protasiewicz. W tym samym roku zadebiutował w polskiej lidze, w barwach Apatora Toruń. Nie miał problemów z aklimatyzacją i od początku stał się silnym punktem zespołu. Zaowocowało to srebrnym medalem Drużynowych Mistrzostw Polski. W dwóch kolejnych sezonach nie odniósł spektakularnych sukcesów. Jedynym ważniejszym osiągnięciem był debiut w elicie światowej w 1998 roku. Sullivan zajął wtedy siódmą lokatę w klasyfikacji końcowej.
Rok 1999, to słabsza postawa Sullivana w Grand Prix. Sezon zakończył na 10 miejscu w czempionacie światowym. Zmienił barwy klubowe w Polsce, Toruń zamienił na Bydgoszcz. Z miejscową Polonią wywalczył czwarte miejsce w lidze. W tym sezonie wywalczył jednak cenne trofeum. Na torze w Pardubicach zdobył, wraz z kolegami, Drużynowe Mistrzostwo Świata, pokonując Czechów i Stany Zjednoczone. W 2000 roku postanowił wrócić do zespołu Aniołów, zajmując z toruńskim klubem czwarte miejsce w rozgrywkach ligowych. W 2001 roku kolejny raz zmienił barwy klubowe w Polsce, tym razem przeszedł do zespołu Włókniarza Częstochowa, z którym uplasował się w środku ligowej tabeli. Zdecydowanie lepiej spisał się w zawodach Grand Prix, gdzie sklasyfikowany został na czwartej pozycji w klasyfikacji generalnej. Udany sezon spuentował zdobyciem Drużynowego Pucharu Świata na torze we Wrocławiu.
Rok później zdobył swój jedyny medal Indywidualnych Mistrzostw Świata. Został trzecim żużlowcem globu, za plecami Tonnego Rickardssona i Jasona Crumpa. Ponadto był członkiem zespołu, który obronił DPŚ rozgrywany w Peterborough. W tym bardzo udanym sezonie wywalczył jeszcze jedno trofeum, mianowicie zdobył Klubowy Puchar Europy z zespołem Mega Łada Togliatti. W 2003 roku wywalczył DMP z zespołem częstochowskich Lwów, obronił KPE z ekipą z Togliatti oraz zajął, wraz z reprezentacją Australii, drugie miejsce w DPŚ rozgrywanym w Vojens.
Od roku 2003 zaczęła się tendencja spadkowa Saletry w GP. Zajął miejsce dziewiąte, a już rok później był dopiero trzynastym zawodnikiem czempionatu światowego.Oprócz brązowego medalu Drużynowych Mistrzostw Polski z zespołem spod Jasnej Góry, nic więcej nie udało mu się osiągnąć. Kolejne sezony nie były już tak udane pod względem sukcesów indywidualnych, czy reprezentacyjnych. Jedynie w klubie trwała świetna passa Sullivana, który od roku 2003 do 2010 nie schodził z podium Drużynowych Mistrzostw Polski. Oprócz wcześniej wspomnianych medali z zespołem z Częstochowy, zdobył jeszcze dwa brązowe (2004 i 2005) oraz jeden srebrny (2006).
W 2006 roku pożegnał się definitywnie z Grand Prix i postanowił skupić się na lidze. Rok później związał się kolejny raz kontraktem z Toruniem i jak się okazało w tym zespole zakończył sportową karierę. Do medalu z 1996 roku zdobytego w barwach Aniołów dorzucił jeszcze jeden złoty (2008 rok), dwa srebrne (2007 i 2009) oraz dwa brązowe (2010 i 2012). W 2007 roku zdobył swój ostatni medal DPŚ, w Lesznie kangury zajęły trzecie miejsce, przegrywając z Polakami i Duńczykami. Do swojej bogatej kolekcji medali, Australijczyk może doliczyć srebro w Klubowym Pucharze Europy, wywalczone w barwach Unibaksu Toruń w 2009 roku. Wtedy silniejszy okazał się tylko zespół Kaskadu Równe.
Nie ma wątpliwości, ze Ryan Sullivan to jeden z bardziej utytułowanych żużlowców, jakich przyszło nam podziwiać. Od kilkunastu lat mogliśmy oglądać jego skuteczną jazdę na polskich torach. Działacze w Częstochowie, a przede wszystkim w Toruniu powinni być dumni, że mieli szansę współpracować z taką postacią jak Saletra. Szkoda, że tak wybitny zawodnik, postanowił zakończyć sportową przygodę w takich okolicznościach. Nic jednak nie dzieje się bez przyczyny. Ostatnie lata zmusiły nas do pogodzenia się z odejściem od speedwaya wielkich żużlowców z Australii: Adams, Crump, teraz Sullivan. Idzie nowe, jednak tacy ludzie jak Ryan zawsze będą kojarzeni z żużlem.
Marcin Grabski (za: inf. własna)