Tor w Auckland jest podobny do obiektu w rodzinnym mieście Martina Vaculika - Żarnowicy. Zwycięzca ubiegłorocznych zawodów GP w Gorzowie nie miał jednak szczęścia z rozkładem pól startowych, które odgrywały w sobotę decydującą rolę.
- W tych zawodach trzeba było mieć sporo szczęścia. Dwukrotnie jechałem z trzeciego i raz z czwartego pola startowego. Nie było szans na dobry start z tych pól. Pierwsze dwa pola były przyczepniejsze, a trzecie i czwarte to był po prostu asfalt. Za mną mój pierwszy turniej w sezonie i jestem trochę zły, ale następnym razem będzie lepiej. Cieszę się, że jestem częścią Grand Prix i mogłem przebywać w Auckland. Podobało mi się to miasto. Szkoda, że sam turniej nie był dla mnie udany. Ale co mogę zrobić? Przede mną jeszcze jedenaście rund - opowiada Martin Vaculik.