Stowarzyszenie Kibiców Częstochowskiego Włókniarza powstało niedawno. Działa nie tylko kibicowsko, ale ostatnio także wolontaryjnie. Z Beatą Juraszczyk, która stoi na czele stowarzyszenia, rozmawiamy o jego działalności oraz planach na sezon.
Sylwia Wziątek: - Jak powstał pomysł Stowarzyszenia?
Beata Juraszczyk: - Już wcześniej mieliśmy założoną grupę. Było to UF’04. Zajmowaliśmy się między innymi dopingiem i oprawami na meczach. Stwierdziliśmy, że trzeba zacząć robić to bardziej profesjonalnie i działać w pełni legalnie.
- I co zdziałaliście do tej pory?
- Naszą pierwszą akcję mieliśmy w jednym z częstochowskich domów dziecka. Organizowaliśmy tam Dzień Dziecka 1 czerwca. Stwierdziliśmy, że najbardziej potrzebującym jest Dom Małego Dziecka na ul. św. Kazimierza, objęliśmy więc nad nim patronat. Robiliśmy też wyprawki szkolne i organizowaliśmy dzieciom Mikołaja.
- Dostawały od was biało-zielone upominki?
- Dostawały bardzo duże upominki. Pomagają nam zawodnicy żużlowi nie tylko z Częstochowy, ale z całej Polski. Przesyłają nam różne rzeczy, koszulki i inne gadżety. My to wystawiamy na licytację, potem licytujemy i całość zysku przekazujemy właśnie na prezenty.
- Ilu członków działa w Stowarzyszeniu aktualnie?
- Na tę chwilę mocno i aktywnie działających jest około czterdziestu osób.
- Jakie macie relacje z samym klubem?
- Współpracujemy ze sobą. Mamy bardzo dobry kontakt z klubem. Mamy też pomoc akcjonariuszy, między innymi pana Artura Sukiennika i pani Eweliny Sukiennik. Możemy liczyć także na prezesów, nawet na dział marketingu. Wszystko jest tak, jak powinno być.
- Jakie są wasze plany na ten nadchodzący, mocny sezon?
- Pierwszy mecz jest dla nas najważniejszy. Będziemy promować Włókniarza. Planujemy współpracować z klubem w ramach projektu „Szkoła kibicuje!„ Jest to projekt kierowany do szkół podstawowych, będziemy w nich reklamować żużel. Na pewno będziemy też kontynuować nasze akcje z domem dziecka. Chcemy też się skupić na pomocy dla zwierząt, ponieważ wiemy, że tego potrzebują. Spróbujemy nawiązać współpracę ze schroniskiem przy ulicy Gilowej. Pomysłów jest wiele.
- Wolontariat, pomoc, wsparcie potrzebujących… Porzucacie oprawy i doping?
- Nie. Oczywiście dalej będziemy się tym zajmować. To jest nasz priorytet.
- Może zdradzisz jakieś szczegóły pierwszej oprawy w tym sezonie?
- Na pewno na pierwszym meczu będzie u nas taka oprawa, jakiej jeszcze na naszym stadionie nie było. Dlatego potrzebujemy środków na oprawę. „Pub na wirażu” nam pomaga, organizując zbiórkę kapsli, nakrętek plastikowych, które będzie sprzedawać, a pieniądze przekaże nam na oprawę.
- To jaki jest koszt takiej oprawy?
- Słyszeliśmy już nie raz jak mówią, że „rozłożymy jakieś płócienko i to jest wszystko.” Ale ludzie nie zdają sobie sprawy, jakiego poświęcenia to wymaga, ile czasu, a nawet ilu pieniędzy. Na oprawę na pierwszy mecz, mogę to śmiało powiedzieć, wydamy kilkanaście tysięcy złotych. Naprawdę.
- To spora kwota. Nie jest tak, że zbieracie taką kasę, a potem „melanż trwa”? Tak właśnie sądzą ludzie…
- Nie, nie. Teraz od tego sezonu wszystko będzie sprawdzane prawnie, zbiórki będą zgłaszane i rozliczane. Funkcjonujemy już teraz w pełni prawnie, z tak zwaną osobowością prawną. Każdy więc będzie mógł to sprawdzić.
- Gdzie będziecie widoczni? Na którym sektorze?
- Sektor 20 oczywiście, bez zmian. Ale jeśli chodzi o oprawę na pierwszym meczu będzie nas widać na całym stadionie, to mogę obiecać.
Z Beatą Juraszczyk rozmawiała Sylwia Wziątek
Sylwia Wziątek (za: inf. własna)