Dawid Duczmal: - Mecz wygrany chociaż momentami było ciężko, w drugiej połowie meczu Łodzianie się przełożyli i zaczęli jechać. Jak oceniasz to spotkanie?
Mariusz Staszewski: - Ciężko jest mi powiedzieć, bo te zawody były takie, że dużo dzwoniłem. Tyle mogę powiedzieć ze swojej perspektywy. 10 bieg jechaliśmy z Adamem na 5:1. Czekałem na niego, bo chcieliśmy jechać parą. W międzyczasie napędził się Larsen wywrócił mnie i pokrzywił mi motocykl.
- W powtórce tego biegu zanotowałeś upadek i musiałeś biec do mety. Jak wyglądało to z twojej perspektywy?
- Musiałem się przesiąść na motocykl, który mi nie pasował. Dodatkowo pomyliłem okrążenia. Dobiegłem do mety trzeci. Powiedziałem trenerowi, aby ktoś za mnie jechał, bo te zawody nie ułożyły się dla mnie pomyślnie, dwa dzwony, okrążenie z motocyklem i wybiło mnie to z rytmu.
- Końcówka była nerwowa, bardzo dobrze, że zaczęliście zawodny od wysokiego prowadzenia. Co było powodem waszej słabszej jazdy?
- Stanęliśmy na wysokości zadania, nie szło nam w końcówce, ale na tyle wyprowadziliśmy sobie przewagę, że udało nam się wygrać.
- Nie uważasz, że zawodnicy Orła Łódź jechali dzisiaj zbyt ostro?
- Tak bywa. Nie ma co tu dużo komentować. Życie ma to do siebie, że odwraca się karta i my będziemy od wewnętrznej strony i wtedy kto inny będzie leżał.
- Wreszcie w Ostrowie mamy wyrównaną drużynę, każdy z zawodników dodał coś od siebie, czy to był klucz do sukcesu?
- Właśnie o to chodzi, w zeszłym roku tego nam brakowało. W jednym biegu zawodnik wygrał a w kolejnym był ostatni. Teraz mamy takich zawodników, że każdy wniesie swoje bardzo cenne punkty.
- Kolejny mecz na Łotwie. Wiadomo, że nie będzie tam łatwo wygrać. Jedziecie sprawić niespodziankę?
- Na razie myślami jestem jeszcze tutaj. W tym dzisiejszym meczu. Na pewno w Daugavpils się nie położymy, będziemy walczyć o jak najlepszy wynik.