Zostań naszym Fanem!
ZALOGUJ SIĘ: 
Polecamy
Szarejko komentuje : Kibice od słonecznika i wykwintnego języka
 04.05.2013 21:16
Raz się wygrywa, a raz przegrywa. Raz jest się na szczycie, a innym razem parę stopni niżej. Czasem zdobywa się mistrzostwo, a czasem można liczyć zaledwie na parę słów pocieszenia. Jednak prawdziwy kibic bez względu na to, czy jego faworyt ma sezon życia, czy zalicza ostatnie lokaty, stoi za nim murem. Natomiast sezonowe kukiełki, zapełniające stadion z rok na rok coraz bardziej, są kompletnie zbędne.

 

Rok 2012. Stal Gorzów typowana na Mistrza Polski. Drużyna marzeń poprzetykana nićmi doświadczenia i nowymi splotami świeżości. Bezsprzeczny  lider, utalentowany junior, tylko fundament nie daje rady… Tomasz Gollob zdobywa z trudem parę oczek na Jancarzu. Zawód, smutek, ale także magiczna litania na „k”, „ch” i „p”. W Internecie na przystanku i na stadionie. Tłumy kibiców, przypominające sępy, wychylają się przez barierkę w pobliżu parku maszyn i namiętnie  „radzą” trenerowi,  co powinien zrobić ze słabą jazdą Golloba. Po wsparciu, jakie było jeszcze dwa lata temu, nie ma już śladu. Ci sami ludzie, którzy skandowali jego nazwisko na stadionach. Ci sami, którzy z zapartym tchem śledzili każdy bieg z jego udziałem i byli z nim, gdy zdobywał Indywidualne Mistrzostwo Świata. Teraz ich nie ma. Jeden nieudany mecz może przekreślić zawodnika, pomimo tysięcy innych sukcesów i powodów do dumy. Nie doceniają tego, co ktoś już osiągnął.Chcą więcej i więcej, ale nie zawsze się po prostu da „więcej". Na szczęście Tomek nadal może dać nam wiele radości.

 

Sytuacja jak widać lubi się powtarzać. Trzy nieudane mecze Stali Gorzów, a po dwunastym biegu stadion zaczęło opuszczać znaczne grono zgromadzonych tam kibiców.  Zamiast dopingu po trybunach poniosło się echo komentarzy o przegranym sezonie, nieudolności zawodników i zmarnowanych pieniądzach. Gdzie wierność sprzed lat, gdy liczyły się żółto-niebieskie barwy i ten tak rozpraszający zmysły dźwięk silników? Gdzie są te czasy, gdy żużel nie był komercją, a czymś, co ściągało w niedzielne popołudnia całe rodziny? I to nie tylko z żyjącego speedwayem Gorzowa, ale i okolicznych miejscowości. Z ojca na syna, pasja rozwijana przez pokolenia. Gdzie zniknęli ludzie, którzy nie tak dawno prowadzeni przez młyn śpiewali klubowe przyśpiewki, wkładając w to całe swoje serce i zdzierając przy tym  gardła? Dlaczego zamiast szalików w rękach trzyma się teraz paczkę słonecznika, a gdy ktoś zanuci „Staleczka Gorzów sialalalalaa….” ucisza się go? Po co w takim razie przychodzimy na stadion? By pokazać się znajomym? By podążać za trendami?  Czy prawdziwy kibic to ten, który nieustannie wierzy w swoją drużynę czekając na cud nawet w najtragiczniejszej sytuacji, czy ten, który odchodzi gdy forma spada, a wyniki są gorsze?

Podobał Ci się ten artykuł?
Daj plusa autorowi, by zwiększyć jego szanse na nagrodę!
Aktualna ocena: 0
Wiktoria Szarejko (za: inf. własna)
Czy na pewno chcesz usunąć ten komentarz?
TAK NIE
Komentarze (0)
Nie ma komentarzy związanych z tym artykułem. Twoja opinia może być pierwsza.
© 2002-2024 Zuzelend.com