Gdy na początku ubiegłego tygodnia kontuzji nabawił się lider i kapitan Wybrzeża Thomas Jonasson wiadomym było, że w meczu z GKM miejscowych czeka trudna przeprawa. W trybie awaryjnym ściągnięty został z Gorzowa Adrian Gomólski. Osłabieni gospodarze podjęli walkę, jednak sama ambicja i wola zwycięstwa nie wystarczyła. Goście z Grudziądza, którzy byli zespołem bardziej wyrównanym, odnieśli zasłużone zwycięstwo. Porażka Wybrzeża na własnym torze z bezpośrednim rywalem do awansu była swoistym zimnym prysznicem. Jak się okazuje przyczyną przegranej mogła być nie tylko absencja najlepszego zawodnika. W Gdańsku powrócił problem z terminowymi wypłatami dla żużlowców. Kłopoty sprzętowe poszczególnych jeźdźców czerwono-biało-niebiwskich widać było gołym okiem. Artur Mroczka, który zazwyczaj odjeżdżał rywalom, tym razem był niemiłosiernie wolny. W decydującym wyścigu awarii uległ motocykl Renata Gafurowa i tylko sobie znanym sposobem Rosjanin dojechał na punktowanej pozycji. Szybki zazwyczaj Robert Miśkowiak, aż dwa razy musiał uznać wyższość i to obu rywali.
-Jechaliśmy w zasadzie w trzech seniorów plus Krystian Pieszczek. Tak się nie da wygrać. Mój występ poza jednym biegiem to kompletna klapa, miałem sporo problemów ze sprzętem. Pomijając brak Jonassona, dobrze wiemy co dziś nie zagrało, ale to jest temat dla nas, do rozstrzygnięcia we własnym gronie. Atmosfera w zespole i w klubie jest dobra, ale w tej chwili nie do końca wszystko działa tak, jak na początku sezonu. Jeśli coś się nie zmieni, to może być coraz gorzej, a my nie możemy sobie na to pozwolić. Na początku rozgrywek puszczałem sprzęgło na starcie i mnie nie było, motocykl jechał sam. Dziś jak widać, byłem po prostu wolny. Zresztą nie tylko ja. Jestem jednak optymistą i wierzę, że wkrótce wrócimy do tego, co prezentowaliśmy w dotychczasowych meczach– mówi Artur Mroczka.
Nie jest tajemnicą poliszynela, że inwestycje w sprzęt trzeba robić na bieżąco. Rozgrywki ligowe wchodzą powoli w decydującą fazę i jest to najlepszy czas aby zainwestować pieniądze w ulepszenie motocykli. Nie da się przecież całego sezonu odjechać na tym samych maszynach. Tym samym teoria o wpływie braku płatności na niedzielną porażkę wydaje się być prawdziwa. Poślizgi w wypłatach potwierdza niestety Robert Terlecki, prezes Renault Zdunek Wybrzeża:
- Mamy poślizg z pieniędzmi i na pewno ma to wpływ na to jak punktują zawodnicy. Pamiętajmy jednak, że walczyliśmy dziś z najmocniejszym obok nas zespołem w lidze, a Harris czy Dryml to zawodnicy, którzy znaczą coś na arenie międzynarodowej. Budżet mamy zaplanowany i nie ma zagrożenia, że sobie nie poradzimy. Za kilka dni do klubu wpłynie kolejna część środków od miasta, a i wpływy z biletów były dziś największe w tym sezonie - mówi.
Teraz przed gdańszczanami mecz z teoretycznie słabszym rywalem, Kolejarzem w Rawiczu. Tam, nawet na słabszym sprzęcie, Wybrzeże będzie zdecydowanym faworytem. Przestrzegał bym jednak przed zlekceważeniem rywala. W Gdańsku „Niedźwiadki” potrafiły postawić silny opór. Do następnego meczu w Ostrowie Świętokrzyskim wszystko musi już grać jak należy. W przeciwnym razie, jeden z murowanych kandydatów do awansu, może mieć z walką o Ekstraligę ogromne problemy.