W biegu juniorskim doszło do niebezpiecznego wypadku z udziałem wrocławskich juniorów. Na wejściu w pierwszy łuk drugiego okrążenia Patryk Dolny zahaczył o koło Piotra Pawlickiego i upadł na tor. Co gorsza, jadący tuż za nim Patryk Malitowski wpadł z impetem na klubowego kolegę. Po dłuższej chwili żużlowcy wstali z toru o własnych siłach, mimo to Patryk Malitowski został odwieziony do szpitala.
Jak opowiada Gazecie Wrocławskiej ojciec zawodnika, obaj żużlowcy mieli dużo szczęścia. - Był wstrząs mózgu, a poza tym jest lekki uraz płuca. Krwiaczek jakiś, zbicie. Na adrenalinie Patryk dość szybko wstał z toru i rzucił hasło "rób motor", ale niepotrzebnie tak szybko się podniósł. Po tym, co zobaczyłem na powtórkach, mogę powiedzieć jedno - oba Patryki miały cholernie dużo szczęścia - odpowiada.
Wrocławski junior spędzi w szpitalu jeszcze kilka dni. Na szczęście, powoli wraca do zdrowia. - Syn zostanie w szpitalu ze dwa, trzy dni. Wyniki ma dobre, wszystko powinno być ok, niemniej jednak z płucami nie ma żartów. Jak mi tłumaczą, przy dobrym samopoczuciu mogą się zdarzyć rzeczy bardzo złe. Cóż, ja na pewno straciłem pięć lat zdrowia, ale opiekę ma Patryk wzorową. I ze strony szpitala, i ze strony klubu, który nie zostawił chłopaka samego sobie - zakończył ojciec zawodnika.