Jakiś czas temu na pewnym portalu społecznościowym powstała strona: "Chcemy powrotu Darii Kabały - Malarz", zrzeszająca ludzi pragnących Pani powrotu do studia. Jak Pani zareagowała na ten akt ze strony kibiców?
Czuję się onieśmielona. Inicjatywa kibiców jest dla mnie wielkim zaskoczeniem i przyznaję, że w obecnej sytuacji dodaje mi to sił i tak po ludzku otuchy. Z tego miejsca serdecznie dziękuję za wszystkie miłe listy, które napłynęły do mnie od widzów. To olbrzymie wyróżnienie. Jeszcze raz dziękuję.
Obecnie na liczniku jest ponad 1.223 osób popierających tę akcję. Spodziewała się Pani takiego odzewu?
Do głowy by mi nawet nie przyszło, że coś takiego może w ogóle powstać. Że już nie wspomnę o fakcie jak wiele osób się w tę inicjatywę zaangażowało. Dla mnie najistotniejsza wiadomość, jaka stąd płynie, to potwierdzenie, że przez ostatnie sezony robiliśmy z żużlem w Canal+Sport coś ważnego. Wielką przyjemnością jest usłyszeć to od kibiców. To bowiem widz, poza produktem sensu stricte, był dla nas zawsze najważniejszy.
Dziennikarstwo sportowe to był przypadek czy raczej świadomy wybór?
To był świadomy wybór i szczęśliwy przypadek jednocześnie. Po rozpoczęciu studiów w Warszawie ogromnie mi brakowało żużla. Dziennikarstwo, podobnie jak sport, było moją wielką pasją. Na moje szczęście Canal+Sport uważał, że kobieta w tak męskim otoczeniu to ciekawy pomysł. Wszystko zaczęło się od stażu... I trwa tak 11-ty rok.
Pracuje Pani w sporcie nie od dziś. Czy ciężko jest kobiecie/dziennikarce zaistnieć w świecie męskich sportów do, których żużel z pewnością należy?
Na pewno początki nie należą do najłatwiejszych. Świat męskich sportów jest dość hermetyczny. W takiej sytuacji środowisko bywa nieufne. Ja jednak miałam wspaniałych nauczycieli. Wspomnę choćby o Robercie Rymarowiczu. To także dzięki niemu wejście na tę nową, zawodową drogę odbyło się w moim przypadku całkiem łagodnie. Miło wspominam tamten czas.
Jak przygotowuje się Pani do zawodów, które Pani komentuje? Ma Pani może na to jakiś sprawdzony sposób?
Nie mam żadnego wyjątkowego sposobu na przygotowania do transmisji. Każdy mój dzień zaczyna się od sprawdzenia informacji ze świata sportu. Jeśli regularnie gromadzisz w głowie istotne zagadnienia i fakty, przygotowanie do meczu czy programu jest raczej formalnością. Ja potrzebuję wtedy ciszy, by usłyszeć swoje myśli i by do wcześniej nakreślonego planu transmisji wyciągnąć esencję z ostatnich wydarzeń.
Co najbardziej podoba się Pani w pracy jaką Pani wykonuje? Z pewnością dużo Pani podróżuje, jest jakieś szczególne miejsce?
To prawda, podróży mamy w tej pracy co nie miara! Nie są to jednak wyjazdy w żadnej mierze turystyczne. Fakt, że czasem lecisz do Włoch nie oznacza, że będzie Ci dane pospacerować po Rzymie, a wyjazd do Krakowa rzadko kiedy ma w tle Wawel czy Kazimierz. W naszych delegacjach często widzimy wyłącznie lotniska, stadiony i hotele. Tak już jest i nikt się za to nie obraża. Czasy są bowiem szalone i trzeba się z tym pogodzić. Podróżujemy, aby wykonywać swoją pracę, pracę którą przecież kochamy. Osobiście, niewiele więcej mi potrzeba. Miejsc też szczególnie nie wyróżniam. Godzę się na każde, które daje sportowe emocje i przypomina o duchu sportu.
Speedway jest dyscypliną przekazywaną z dziada pradziada. Zazwyczaj to ojciec lub senior rodziny zabiera dzieci czy wnuki na ich pierwszy mecz. Czy w Pani przypadku również tak było i jeśli tak to czy pamięta Pani swój pierwszy mecz?
Wielkim kibicem czarnego sportu jest mój tata i to on zabierał mnie na stadion bydgoskiej Polonii. Bardzo szybko połknęłam bakcyla. Pierwszym meczem, jaki pamiętam był pojedynek Gryfów z gorzowską Stalą. Miałam wówczas cztery lata. Żużlem interesowała się także moja mama, więc ja po prostu musiałam pokochać speedway.
Jako prowadząca studio jest Pani osobą obiektywną wobec wszystkich zawodników i drużyn, natomiast prywatnie jaki klub czy zawodnik jest Pani najbliższy?
Oczywiście, obiektywizm to podstawa w tej pracy, choć przyznaję, że dziennikarze też mają swoje mniejsze lub większe sympatie i kibicowskie słabości. Mi zawsze najbliżej będzie właśnie do Polonii, w końcu to przy Sportowej uczyłam się żużla. Co do zawodników, to zawsze kibicuję Polakom. Nieważne jest nazwisko, kiedy nasz rodak walczy na froncie międzynarodowym, mocno zaciskam kciuki. Nie muszę wspominać, że Tomasz Gollob tu przewodzi. Myślę, że jako fanka speedwaya jestem mu to winna, uważam bowiem, że jego wkład w rozwój polskiego żużla jest nieoceniony.
Klaudia Szmaj jest pierwszą dziewczyną przełamującą stereotyp "żużel = mężczyźni". Według Pani ma ona szansę zaistnieć w przyszłości podczas meczów Ekstraligowych?
Bardzo tego Klaudii życzę! Byłoby fantastycznie, gdybyśmy w Ekstralidze mogli podziwiać wyrównane pojedynki damsko-męskie. Wiem jednak, że dla Klaudii to dopiero początek drogi. Na pewno ma przed sobą jeszcze mnóstwo pracy. Będę za Nią trzymać kciuki! Imponuje mi swoją odwagą i wiarą w sukces na tak trudnym polu.