Cztery zespoły i tylko jedno wolne miejsce, które czeka w finale. Zajmie je zwycięzca czwartkowego barażu i tym samym dołączy do Polaków, Brytyjczyków oraz Duńczyków, którzy już czekają na sobotnią batalię o medale.
Po tym, co mogliśmy zaobserwować podczas półfinałów Drużynowego Pucharu Świata w King's Lynn oraz Vastervik można śmiało powiedzieć, że tegoroczny SWC jest nieprzewidywalny. Biorąc pod uwagę jak świetnie spisali się Amerykanie, którzy na dobrą sprawę w swoim zespole mają Grega Hancocka i trzech młodych żużlowców, po jeździe których nikt raczej nie oczekiwał tak dobrego występu, w jutrzejszym barażu może dojść do niespodzianek. Od początku wiadomo było, że Herbie będzie liderem swojego zespołu, nie zawiódł i zdobył ponad połowę punktów całej drużyny. Baraż zostanie rozegrany na torze w Bydgoszczy, więc będzie to kolejny atut kowboja, który startował w barwach miejscowej Polonii. Jeśli uda mu się przekazać wskazówki swoim młodszym kolegom, to pozostali na czele z Gino Manzaresem z pewnością dostarczą kibicom sporo emocji.
Głównym faworytem jutrzejszych zawodów będzie reprezentacja Australii, która w pierwszym półfinale uległa niespodziewanie nawet Amerykanom. W sobotę tylko dwóch żużlowców z Antypodów pojechało na swoim, wysokim poziomie. Z bardzo dobrej strony bowiem pokazali się Jason Doyle oraz Troy Batchelor. Kompletnie zawiódł ten, na którego pod nieobecność Chrisa Holdera liczono najbardziej - Darcy Ward. Jednak taka wpadka, tak świetnemu zawodnikowi już nie powinna się przydarzyć, dlatego Kangury przyjadą do Bydgoszczy po to, by wystąpić w sobotnim finale. Najsłabszego w King's Lynn Camerona Woodwarda zastąpi powracajacy po kontuzji mistrz świata z 2012 roku, drugi z turbo bliźniaków, wcześniej wspomniany Chris Holder. W takim składzie Australijczycy nie powinni mieć większych problemów z dołączeniem do ekip oczekujących już w finale.
Po słabym początku półfinału rozgrywanego na swoim torze, Szwedzi przebudzili się i do samego końca walczyli o bezpośredni awans do turnieju finałowego. Ostatecznie ta sztuka im się nie udała, ale z pewnością pozostawili po sobie bardzo dobre wrażenie. Na wysokości zadania stanął kapitan - Andreas Jonsson, który w Bydgoszczy spędził wiele lat broniąc barw Polonii. Teraz będzie miał okazję aby wykorzystać swoje doświadczenie z tego toru i pokusić się wraz ze swoimi kolegami o sprawienie niespodzianki, bo za taką na pewno trzeba będzie uznać brak awansu Australijczyków do finału. W dobrej dyspozycji jest także Thomas Jonasson, a Peter Ljung i Oliver Berntzon są w stanie nawiązać skuteczną walkę z przeciwnikami, co udowodnili walcząc z zawodnikami duńskimi w Vastervik.
Ostatnim zespołem jaki wystartuje w czwartkowym barażu jest ekipa czeska. Nasi południowi sąsiedzi nie mają zbyt dużych szans na wywalczenie awansu do finału, jednak z pewnością są w stanie napsuć sporo krwi rywalom. Jeśli Eduard Krcmar oraz Vaclav Milik pojadą tak, jak uczynili to w półfinale, to przeciwnicy będą musieli mocno się zmobilizować. Pod żadnym względem nie wolno im lekceważyć Czechów. Połączenie młodości z doświadczeniem przynosi dobre skutki w zespole Stanów Zjednoczonych, jeśli chodzi o podopiecznych Milana Spinki, to również można tak powiedzieć, ponieważ jego drużyna pokonała Łotyszy i to ona jedzie dalej w walce o DPŚ.
O tym, która z drużyn dołączy do finalistów tegorocznego Drużynowego Pucharu Świata, przekonamy się już jutro wieczorem. Wiadomo jednak, że wywalczenie awansu nie będzie łatwe, gdyż wszystkie zespoły mają duże ambicje. Przed zawodami wydaje się, że Australia powinna się uporać z rywalami, ale pamiętajmy, że podczas DPŚ żużlowcy reprezentują swoją ojczyznę, a taka mobilizacja czasami potrafi przynieść nieoczekiwane skutki. Początek zawodów jutro o godzinie 19.
Potencjalne składy drużyn:
USA (kaski czerwone)
Greg Hancock
Gino Manzares
Ricky Wells
Max Ruml
Czechy (kaski niebieskie)
Eduard Krcmar
Vaclav Milik
Ales Dryml
Josef Franc
Australia (kaski białe)
Chris Holder
Darcy Ward
Jason Doyle
Troy Batchelor
Szwecja (kaski żółte)
Andreas Jonsson
Thomas H. Jonasson
Peter Ljung
Oliver Berntzon
Marcin Grabski (za: inf. własna)