Obie drużyny spotkały się w Opolu na inauguracyjnym meczu. Gospodarze przegrali wtedy ośmioma punktami 41:49. Był to okres świąteczny i na trybunach w Opolu zasiadło około 3500 kibiców.
Od początku zawodów przodowali żużlowcy Ostrovii. Mieli oni o wiele lepsze starty i gospodarze mieli wiele problemów, żeby ich potem dogonić. Aż dwanaście wyścigów zakończyło się indywidualnymi zwycięstwami głównie trzech zawodników z Ostrowa: Petera Karlssona, Timo Lahtiego oraz Ronniego Jamrożego. W Kolejarzu punktowali Oliver Berntzon, który zdobył największą ilość punktów i jako jedyny pokonał swojego rodaka Petera Karlssona, oraz wypożyczony z Polonii Bydgoszcz młody Karol Jóźwik, który trzykrotnie mijał linię mety na drugiej pozycji. Jóźwik w kilku startach miał pecha, bo raz urwały się kable zapłonu, a potem zatarł się silnik.
Tym razem Kolejarz Opole przyjedzie w nieco odmienionym składzie. Kolejny raz nie pojawi się Oliver Berntzon. Marcin Sekula nie wystawił także Niemca Kaia Huckenbecka. Kolejarzy wzmocnił ostatnio Adrian Szewczykowski i to on stanie pod taśmą z numerem drugim. Ponadto pojawi się Roland Benko, który nie pojawił się w Rawiczu ze względu na problemy na lotnisku w Anglii. Andriej Kobrin tak w Pile jak i w Rawiczu „zaliczył” źle wyglądające upadki i jego postawa w sobotnim meczu jest niepewna. Damian Dróżdż rozwija się w rewelacyjnym tempie i zapewne wszyscy liczą na jego dobry występ.
Ostrowianie wyjadą na tor w nieco słabszym zestawieniu. W drużynie gospodarzy pojawi się między innymi były reprezentant Kolejarza Opole – Justin Sedgmen. Pod taśmą stanie również Ronnie Jamroży.
Sobotni mecz jest „grą o pietruszkę”, bo Kolejarz Opole o nic już nie walczy, a ewentualna przegrana gospodarzy nie zagrozi im w rozegraniu fazy play-off. Pozostaje tylko pytanie o frekwencję na stadionie. Podczas ostatniego meczu Kolejarzy w Rawiczu, frekwencja była przerażająco mała. Czy podane składy nie zniechęcą pasjonatów czarnego sportu do przyjścia na stadion?