- Chciałbym się odnieść do pojawiających się w mediach spekulacji jakoby listy intencyjne podpisywane masowo przez kluby i zawodników przed otwarciem okna transferowego to głupi wymysł Polskiego Związku Motorowego i Głównej Komisji Sportu Żużlowego czy też Ekstraligi Żużlowej – napisał Piotr Szymański, przewodniczący Głównej Komisji Sportu Żużlowego.
– Prawda jest taka, że my nie mieliśmy z tym nic wspólnego. Listy intencyjne to wymysł klubów, które chciały w ten sposób pochwalić się nowymi zawodnikami. Można i tak, choć trzeba wiedzieć, że list intencyjny jest niczym więcej jak umową dżentelmeńską. Tak naprawdę nie zobowiązuje żadnej stron do niczego. Tak mi się wydaje, że w niektórych klubach osoby odpowiedzialne za kontrakty nie wiedzą chyba, lub nie chcą wiedzieć, że istnieje coś takiego jak Regulamin Sportu Żużlowego i wszelkimi sposobami naginają rzeczywistość. Tymczasem dopiero podpisanie kontraktu zamyka temat. Zresztą właśnie z tego powodu przesunęliśmy termin otwarcia okna transferowego na 19 grudnia. Nie chcieliśmy żadnego żużlowca wsadzić na minę. Najpierw chcieliśmy mieć możliwość sprawdzenia klubowych finansów i wydania licencji żeby nie doprowadzić do sytuacji, że ktoś trafi do niesolidnego klubu i będzie miał przez to kłopoty. To, że w międzyczasie obrodziło listami intencyjnymi nie miało większego znaczenia, bo tak jak wspomniałem taka umowa nie ma wiążącego charakteru. Jednak można się zastanowić na przyszłość czy jednak nie nagradzać klubów, które są na „czysto” po zakończeniu sezonu i nie wydawać im licencji bezwarunkowych zaraz po sezonie, a nie na początku grudnia, tak aby mogły już wtedy kontraktować zawodników. Kluby z długami niech sobie poczekają - zakończył swoją wypowiedź Piotr Szymański.