Wbrew pozorom SCKM Włókniarz i SGKŻ Wybrzeże obecnie wcale nie pisze odwołań do PZM czy Ministerstwa Sportu w sprawie ponownego rozpatrzenia wniosku o przyznanie licencji. W obu miastach włodarze klubów prowadzą rozmowy z zawodnikami, które być może pozwolą na ponowne otwarcie procesu licencyjnego dla tych dwóch drużyn. - Aby ponownie otworzyć proces licencyjny obie drużyny muszą dogadać się z zawodnikami, którym żużlowe spółki z tych miast winne są pieniądze. Jest to zadanie dość trudne. W przypadku Częstochowy nie poczuwamy się do płacenia zadłużenia za inny podmiot, jakim była spółka Włókniarz. Natomiast w przypadku Wybrzeża, stowarzyszenie jako większościowy udziałowiec gdańskiej spółki może zapłacić, ale maksymalnie 40% zadłużenia gdańskiej spółki. Można powiedzieć, że sytuacja jest patowa - mówi Michał Świącik.
Jednak pomimo stwierdzenia "sytuacja jest patowa" prezes "Lwów" jednocześnie wyciąga bardzo ciekawe wnioski na temat odpowiedzialności Ekstraligi Żużlowej za zaistniałą sytuację. - Jak wiemy rozgrywkami ekstraligi żużlowej kieruje spółka Ekstraliga Żużlowa. Jako firma wykonująca nadzór nad rozgrywkami ekstraklasy, nadzorowała kluby startujące w niej. Może warto powiedzieć, że raczej powinna była je nadzorować. Jak to robiła wszyscy wiemy, patrząc na to co się po tym „nadzorowaniu” narobiło. Poszkodowanymi na tą chwilę są zawodnicy, którzy startowali w drużynach z Częstochowy i Gdańska, a także Stowarzyszenia, na które PZM swoim regulaminowym zapisem zrzuca zadośćuczynienie zawodnikom w przypadku startu tych stowarzyszeń w sezonie 2015. W jakiś sposób można było zatrzymać zadłużanie się sportowych spółek w Częstochowie i Gdańsku. Wystarczyło w odpowiedni sposób nadzorować te spółki - kontynuuje Świącik.
Michał Świącik uważa, że obecnie odpowiedzialności unikają jedynie organy nadzorujące rozgrywki żużlowe w Polsce. Dlaczego? - Zastanówmy się. Kluby ekstraligi są udziałowcami spółki Ekstraliga Żużlowa. Czyli te spółki, które się zadłużały również są albo były udziałowcami. PZM jest większościowym udziałowcem spółki Ekstraliga Żużlowa. Do tego dodać należy, że na chwile obecną kasa spółki nie jest pusta, wszak słyszeliśmy wszyscy o intratnych umowach sponsorskich z telewizją i nowym sponsorem tytularnym - zastanawia się prezes "Lwów".
W związku z powyższym powstaje pytanie: - Czy spółka Ekstraliga Żużlowa nie może odkupić (przejąć) długów spółek względem pokrzywdzonych zawodników? Zawodnicy zostaliby spłaceni, Stowarzyszenia z Częstochowy i Gdańska zostałyby uratowane, a i PZM wyszedłby z twarzą w całej sprawy. Dlaczego z twarzą? Ano dlatego, że od PZM jako większościowego udziałowca spółki Ekstraliga Żużlowa decyzja przejęcia długu zawodników w dużej mierze zależy - kończy Michał Świącik.