Tomasz Gollob, który pożegnał się wczoraj z cyklem GP, skomentował po zawodach po krótce swoją przygodę z IMŚ, jak również sytuację, która miała miejsce na Stadionie Narodowym.
- Jestem sportowcem spełnionym w stu procentach. Dziękuję osobom, które pomogły mi we wszystkich sukcesach. Jeśli chodzi o dzisiejsze zawody, to kompletnie nie ma to nic wspolnego z PZM, ze stadionem narodowym. Zawody zostały odwołane przez FIM. Odpowiadają za wszystko ludzie z federacji międzynarodowej. Zawiódł Ole Olsen, który przygotowywał ten tor. To jest moje zdanie. Duży szacunek dla kibiców, którzy zrozumieli, pozostali po zawodach, machali mi, jestem im bardzo wdzięczny. Kibice zachowali się wzorowo. Trzeba być na wysokim poziomie, by zrozumieć to, co się wydarzyło. Sport jest moim całym życiem i tak będzie do końca - komentował Tomasz Gollob po Grand Prix Polski.
- Byłem dzisiaj gościem i zajmowanie mojego stanowiska jest chyba nietaktem i nie mogę tego robić. Byłem podporządkowany pewnym rzeczom. Patrzyłem co robią koledzy. Chciałbym zaznaczyć, że jestem bardzo wdzięczny za zaproszenie, które otrzymałem z PZM-u. Samo przygotowanie było wzorowe. Kibice okazywali pozytywne rzeczy za co im dziękuję. Fani są najważniejsi. Gdyby nie oni, nie jeździłbym na żużlu.
- Na pewno będę jeździł dalej. Nie chciałbym o tych spekulacjach na temat stałej przechodniej dzikiej karty na kolejne imprezy wiele mówić. Coś jest na rzeczy, ale nie ma ciśnienia z żadnej ze stron.
- Jak miałem 11 lat, to chciałem zostać mistrzem świata. Ojciec mówił wtedy - poczekaj, za 15 lat będzie to możliwe. Rzeczywiście facet miałby rację, gdyby nie feralne zdarzenia w 1999 roku.
W czasie konferencji prasowej po zawodach Tomasz Gollob bardzo mocno akcentował fakt, że to nie strona polska odpowiada za blamaż w czasie turnieju i apelował, by media przedstawiały to w ten sposób. Przychylamy się więc do tego, bo rzeczywiście tak sytuacja wygląda.
Po zawodach natomiast na konferencji z zawodników pojawił się jedynie Tomasz Gollob. Dostęp do żużlowców był w zasadzie niemożliwy. Nieoficjalne informacje są takie, że zabroniono im komentować sobotnie wydarzenia.
Amadeusz Bielatowicz (za: inf. własna)