Popularny "Liglad" przed sezonem liczył się z tym, że ciężko mu będzie walczyć na właściwe tory po "blamażu" w Częstochowie, gdzie nie otrzymał swoich pieniędzy za jazdę w tamtejszym klubie. Wydawało się, że to wszystko będzie wiązało się z tym, że zawodnik nie będzie mógł ulepszyć swojego sprzętu na sezon 2015. Tak się jednak nie stało. Duńczyk bardzo szybko znalazł nowy klub, nowych sponsorów, którzy pomogli mu optymalnie przygotować się do sezonu. Nie tylko pod względem finansowym, ale także finansowym. Jepsen Jensen w spokoju mógł trenować i szifować swoją formę przed sezonem, bez obaw czy otrzyma należyte mu pieniądze czy nie.
Duńczyk znakomicie wkomponował się w drużynę Betard Sparty Wrocław, gdzie w mgnieniu oka pokazał, że będzie liderem swojej drużyny w nadchodzącym sezonie. Zawodnikowi udało się pojechać w kilku sparingach wrocławskiej Sparty. M in. w dwumeczu z Ostrowem udało mu się zdobyć odpowiednio 11 (we Wrocławiu) i 8 (w Ostrowie) punktów. Natomiast w ostatnim sparingu z Gnieznem zdobył komplet punktów (8+1).
Jak wiadomo, została odwołana pierwsza kolejka PGE Ekstraligii, co wiązało się z tym, że Wrocław na inaugurację ligi pojedzie do Torunia. W drużynie bardzo liczono na Michaela, bo przecież w przeszłości startował w Toruniu i zna tor na Motoarenie bardzo dobrze. Duńczyk był nie do pokonania. Z pewnością nie zawiódł Spartan, ale niestety nie ustrzegł się błędu. Dla niekorzyść wrocławskiej drużyny zdarzyło mu się popełnić "gafę" w najważniejszym, ostatnim biegu. "Liglad" wyniósł się pod bandę co wykorzystał jeden z torunian i go wyprzedził. Ten błąd kosztował Michaela Jepsen Jensena bardzo dużo, bo mógł wygrać mecz dla swojej drużyny, a tak to padł remis 45:45.
Liga, a walka o Indywidualne Mistrzostwo Świata to dwie inne "bajki". Przypomnijmy, że Michael jest stałym uczestnikiem cyklu Grand Prix w sezonie 2015. Pierwsza runda odbyła się na torze w Warszawie, gdzie inaugurowano cały cykl. W kuriozalnych okolicznościach zakończono wyżej wspomnianą rundę po 12 biegach. Duńczykowi szło różnie. Świetnie zaczął, bo od "dwójki", potem wygrał z ogromną przewagą, a jak się okazało, w swoim ostatnim starcie zdobył "zerówkę". Z pewnością duży wpływ na taką punktację popularnego "Liglada" miała nawierzchnia Stadionu Narodowego w Warszawie, która pozostawiała wiele do życzenia. Pomimo tego zawodnik mógł wyjechać z Warszawy z podniesioną głową, bo nie zawiódł siebie, swojego teamu i swoich kibiców, którzy przyjechali za nim do Warszawy.
Teraz Duńczyka czeka mecz ligowy ze Stalą Rzeszów, potem występ w meczu towarzyski m Polska - Dania na torze w Ostrowie, a następnie druga runda cyklu Grand Prix w finlandzkim Tampere. Czy zawodnikowi uda się potwierdzić swoją wysoką formę? Duńscy jak i Ci wrocławscy kibice z pewnością na to liczą. Michael Jepsen Jensen jest jeszcze bardzo młodym zawodnikiem, który na pewno nie powiedział ostatniego słowa w tym sezonie.