Jak twierdzi Marek Cieślak, Dania jest mocna, dlatego, że my ich wyszkoliliśmy na mistrzów. - Dania jest tak mocna i dobra, bo my wychowujemy im zawodników. Nie mówię, że to źle. Takie jest życie. Nasza liga wszystko ciągnie, więc oni przyjeżdżają do nas, uczą się i zarabiają wielkie pieniądze. Pamiętam wielu duńskich żużlowców, którzy pojawili się pierwszy raz i nie mieli nic, ale już po kilku latach jazdy stali mocno na nogach. Można powiedzieć, że wyhodowaliśmy sobie wroga na własnej piersi, ale nie ma co narzekać. Trzeba się cieszyć, że mamy ligę, która wszystko ciągnie. W latach 70-tych i na początku lat 80-tych to Anglicy ciągnęli światowy żużel. Tam się jeździło, żeby się czegoś nauczyć i zarobić. U nas miesięczna gaża wynosiła 30 dolarów. Tam za jeden mecz można było zarobić średnio 300 dolarów. Tak to wyglądało. Teraz my jesteśmy tak atrakcyjni jak Anglia kiedyś i nic dziwnego, że Duńczycy do nas ciągną.To nie jest jednak tak, że oni wszystko zawdzięczają nam. Przecież mini-tory żużlowe i mini-szkółki to jest coś w czym nad nami górują. Tam jest to lepiej zorganizowane. Z prostej przyczyny. Takie rzeczy są zawsze budowane na pieniądzach rodziców a duńskie społeczeństwo jest bogatsze od polskiego. I jeszcze jedno. My im też coś zawdzięczamy. To, że u nas jeżdżą pomaga nam pozbyć się kompleksów. Kiedyś gość z zachodu to było dla nas cud, człowiek z innego świata. Teraz mamy ich na wyciągnięcie ręki, widzimy ich mocne strony, ale i też słabości. Walczymy z nimi na co dzień, wiemy że można z nimi wygrać. - zakończył Marek Cieślak.