Uraz Kamila Pulczyńskiego jest efektem groźnie wyglądającego upadku, który zawodnik KMŻ Motoru Lublin zaliczył w trakcie zeszłotygodniowego meczu z Wybrzeżem. Pierwotne diagnozy mówiły o złamaniu biodra z przemieszczeniem - na szczęście skończyło się jedynie na zwichnięciu. Jak mówi prezes KMŻ Motoru Andrzej Zając, który wraz z trenerem Jerzym Głogowskim odwiedził Pulczyńskiego w szpitalu, zawodnik nie traci ducha:
- Nie powiem, żeby był on zadowolony, ale jest uśmiechnięty. Bogu dziękować, że nie ma żadnych złamań, jest to zwichnięcie stawu biodrowego. On jest pełen optymizmu i mówi, że jeżeli dobrze pójdzie, to wróci już na rundę play-offów.
Mimo optymistycznych nastrojów, sternik lubelskiego klubu jest świadom, że rekonwalescencja Pulczyńskiego może nieco potrwać:
– Podchodzę do tego z większym pesymizmem, ponieważ jest to jednak prawa strona, gdzie noga musi się mocno opierać na haku i na tyle na ile się znam na medycynie, to tego typu uraz potrafi się odnawiać.
W związku z powyższym klub szuka wzmocnień, by uzupełnić nagłą lukę w kadrze. Działacze Koziołków planują zorganizować dwudniowy trening dla zawodników chcących walczyć o angaż w lubelskiej drużynie. Trening ten prawdopodobnie odbędzie się w połowie lipca.