Marvin Cox urodził się w 1964 roku, swoją żużlową karierę zaczął jako 17-latek w zespole Rye Hause Rockets. Szybko dał się poznać jako bardzo dobry zawodnik, jako junior zdobył w 1984 roku mistrzostwo Europy (odpowiednik dzisiejszych mistrzostw świata juniorów). Rok wcześniej zdobył w tych zawodach brązowy medal. W „dorosłym” żużlu jego udziałem były dwa drużynowe wicemistrzostwa świata zdobyte z reprezentacją Anglii, cztery razy awansował do finału Indywidualnych Mistrzostw Świata na torze klasycznym, a także sześć razy na długim torze, należał więc do najwszechstronniejszych zawodników lat 80 i 90-tych minionego wieku. W 1991 jako jeden z pierwszych obcokrajowców trafił do ligi polskiej, zasilając gdańskie Wybrzeże. Ekipa z Gdańska pod jego wodzą awansowała do ówczesnej I ligi. Cox związał się ze swoim polskim klubem na dobre i na złe, reprezentując jego barwy przez sześć kolejnych lat, niezależnie czy występował on w najwyższej klasie rozgrywkowej czy też na jej zapleczu. Wraz ze swoim rodakiem Stevem Schoofieldem stanowili o sile gdańskiej drużyny. – Był fantastycznym zawodnikiem, zdecydowanie najlepszym z tych, którzy w tamtych latach jeździli w Wybrzeżu i lubianym przez kibiców. W pamięci utkwił mi ligowy mecz w Bydgoszczy w 1992 roku. Wybrzeże przegrało wówczas bardzo wysoko, Cox zdobył sam więcej punktów niż reszta drużyny, a w jednym z biegów padł na metę razem z Tomaszem Gollobem i sędzia, w myśl ówczesnego regulaminu zaliczył im po 2,5 punktu - wspomina zawodnika Maciej Polny, w latach 90-tych dziennikarz, obecnie członek GKSŻ. W sezonie 1993 Marvyn dokonał wyczynu niezwykłego. Startując w 9 ligowych meczach, w 46 biegach nie dał się ani razu pokonać żadnemu rywalowi i uzyskał średnią marzeń 3,0 punktu na bieg! Nic dziwnego, że pozostał żywą legendą gdańskiego speedwaya, wymienianą jednym tchem z takimi zawodnikami jak Henryk Żyto, Zbigniew Podlecki czy Zenon Plech.