Przed nami decydujące rozstrzygnięcia w PGE Ekstralidze. Jeśli pogoda nie stanie na przeszkodzie, to wrzesień wyłoni nam Drużynowego Mistrza Polski. W niedzielę pierwsze półfinały, a w nich konfrontacje drużyn o wielkim potencjale. Jedna się nieco wywyższa, ale musi uważać, by ktoś nie sprowadził jej na ziemię.
Atak z okopów
Podczas I Wojny Światowej, na froncie zachodnim, charakterystyczna była tzw. walka okopowa czy po prostu – wojna pozycyjna. Żołnierze przebywali w swoich zasiekach i stamtąd atakowali przeciwnika. Trochę podobnie jest z Unią Tarnów, która w sezonie zasadniczym walczyła jakby z ukrycia, urywając punkty rywalom. Teraz czas, by wyjść z okopów i mocno uderzyć. Na przeszkodzie staje jednak nie byle kto, bo wrocławska Sparta. Drużyna, która zaskoczyła w tym roku wszystkich, bo raczej mało stawiało, że zespół prowadzony przez Piotra Barona dojedzie w takim stylu do strefy medalowej. Ale czy podobnie nie jest z „Jaskółkami”? Umówmy się, że początkowo większość prognozowała miejsce w play-offach drużynom z lubuskiego. Mistrz Polski złapał jednak spory kryzys, Falubaz został zdziesiątkowany kontuzjami, a całość sytuacji wykorzystały doskonale drużyny z Tarnowa i Wrocławia.
Nie wskażę faworyta, bo uważam, że takiego nie ma. Dodatkowym argumentem, który potęguje powyższą tezę jest fakt, że Wrocław tak naprawdę nie jedzie u siebie. Można zrobić tor po swojemu, można na nim trenować, ale to jednak nigdy nie będzie „ten” owal, na którym zawodnicy czują się jak u siebie. Co więcej, do Częstochowy przyjedzie mnóstwo kibiców z Tarnowa, bo przecież to rzut beretem. Janusz Kołodziej, Leon Madsen, Kenneth Bjerre czy Martin Vaculik. Wszyscy znają częstochowski owal doskonale i powinni stanowić o sile drużyny. Teoretycznie czwórką zawodników można osiągnąć korzystny rezultat w kontekście rewanżu, ale tylko przy założeniu, że każdy z wyżej wymienionych miałby niewielki margines błędu. Jest jeszcze Artur Mroczka, który także może dorzucić cenne „oczka”. Nie zgodzę się z twierdzeniem, że wrocławianie posiadają silniejszą pierwszą linię. Być może na papierze, ale „Tajski” wcale na szczycie ostatnio nie jest, a i Maciejowi zdarzają się gorsze występy, jak choćby ten niedawny w Gorzowie. Tradycyjnie żużlowy truizm – wiele będzie zależeć od juniorów. W tym meczu szczególnie, bo w składzie Sparty jest Maksym Drabik, który powiedzmy sobie szczerze, może przechylić szalę tego dwumeczu. Tarnowianie mają w pamięci jego występ w Mościcach, a i doskonale wiedzą, że przecież Częstochowa to jego dom. Czeka nas pasjonujące widowisko i raczej na pewno mecze na styku. Częstochowski tor ma to do siebie, że sprzyja walce. Miejmy nadzieję, że wrocławscy „eksperci” od nawierzchni tego nie zepsują i będziemy świadkami wielkich i pozytywnych emocji. Uważam, że Unii będzie u siebie ciężko odrobić każdą przewagę powyżej 8-10 punktów. Nie zapominajmy jednak, że zespół Pawła Barana zremisował w Toruniu, czy wygrał w Zielonej Górze. Dopóki motocykle w grze...
Bo jak wyjść z kryzysu, to właśnie teraz !
Od początku wiadomo było, kto jest faworytem ligi. Jednogłośnie wszyscy wymieniali leszczyńską Unię. Toruńskie „Anioły” też miały być silne. Są w półfinale, ale chyba jednak nieco osłabione. Kryzys w ostatnich meczach był wyraźny, a ekipa dawno nie zaznała smaku zwycięstwa. Jeśli moment przełamania ma nastąpić, to musi stać się to już teraz. Torunianie jako jedyni wygrali w rundzie zasadniczej z „Bykami” na ich terenie. Wątpię, by historia miała się powtórzyć, lecz jeśli odniosą korzystny wynik w pierwszym meczu na Motoarenie, to wszystko będzie możliwe. Co to znaczy korzystny? Trzeba z Unią wygrać w Toruniu różnicą przynajmniej 10, 12 punktów. Wiem, że brzmi to super irracjonalnie biorąc pod uwagę ostatnią dyspozycję tej drużyny. Ja tylko gdybam. Mam nadzieję, że Jason Doyle będzie jeździł nieco bardziej rozważnie niż w ostatnim GP, ale też trzeba oddać, że jest w stanie zrobić dobry wynik. Znak zapytania można postawić przy Chrisie Holderze, bo ten w głowie zapewne wciąż ma dramat swojego przyjaciela Darcy'ego. Na pozycjach juniorskich przewagę mają leszczynianie, choć Paweł Przedpełski wiele może zdziałać i zapewne na to w „Grodzie Kopernika” liczą. Wiele, a być może głównie losy meczu będą zależeć od Adriana Miedzińskiego i Kacpra Gomólskiego, którzy umówmy się, nie jeżdżą ostatnio wybitnie dobrze.
O ile w konfrontacji Tarnowa i Wrocławia bałbym się postawić pieniądze na którąkolwiek drużynę, to w pojedynku „Byków” z „Aniołami” stawiam na tych pierwszych. Ulegam powszechnej opinii i podpinam się pod tych, którzy stawiają na zwycięstwo Leszna w dwumeczu, choć jako postronny obserwator tej rywalizacji, liczę na niespodziankę. Pamiętajmy, że faza play-off rządzi się swoimi prawami. To kolejny banał, ale jakże prawdziwy.