Turniej światowej elity w Toruniu wygrał Nicki Pedersen, który w wielkim finale pokonał Jasona Doyle?a i Macieja Janowskiego. Tuż za podium uplasował się Niels Kristian Iversen. Na Motoarenie, po raz drugi w karierze tytuł mistrzowski wywalczył Tai Woffinden, który powtórzył sukces sprzed dwóch lat.
Tai Woffinden (Wielka Brytania, IMŚ 2015): Bardzo chciałbym, by mój tata Rob oglądał mnie w roli mistrza świata, ale życie jest takie, że niestety nie jest to możliwe. W zeszłym roku popełniłem błędy, nie zrobiłem tego, co należało zrobić. Trudno porównać mój pierwszy tytuł do drugiego, ale myślę, że ugruntowałem swoją pozycję i te dwa tytuły pokazują, że mogę być wielokrotnym mistrzem. Nie jest do końca fajne, gdy zdobywasz tytuł, a twój przyjaciel przyjeżdża czwarty. W ubiegłym sezonie to ja byłem w podobnej sytuacji, ale zapewniałem Grega, że za rok wrócę na najwyższy stopień podium i to się udało. W Australii będzie, więc doskonała okazja do świętowania. Z tego miejsca chcę podziękować mojemu sponsorowi Monster Energy, mojemu tunerowi Peterowi Johnsowi i całemu teamowi, który wykonał tytaniczną pracę w tym sezonie. Gratuluję świetnego wyniku najlepszej trójce dzisiejszego turnieju.
Nicki Pedersen (Dania, 1. miejsce): Motoarena to najlepszy tor do ścigania, ale pod warunkiem że masz idealne rozwiązania w swoim sprzęcie. Trzeba być bardzo czujnym, bo ten tor może dać ci mocno w kość. Ostatnie dwa miesiące było dla mnie bardzo trudnym okresem, bo nie mogłem znaleźć odpowiedniej prędkości - takiej która by mnie zadowalała. Mój team wykonał niewiarygodnie ciężką pracę, m.in. wczoraj w Lesznie. Nie winię za te wszystkie problemy nikogo, a jedynie siebie. Wreszcie jednak udało się wszystko zgrać i cudowne jest to, że nie zapomniałem jak się wygrywa. Jest to dla mnie już trzecia wygrana w GP w tym roku. Chciałem mocnym akcentem zakończyć sezon europejski i wiedziałem że muszę odskoczyć od Nielsa Kristiana Iversena. Cieszę się, że się to udało i myślę, że w Australii mogę rywalizować już nie tylko o brąz, ale także o srebro.
Jason Doyle (Australia, 2. miejsce): Chciałem zrzucić ten ciężar odpowiedzialności, bowiem cały czas ciążyła na mnie jakaś klątwa półfinałów. Wreszcie osiągnąłem finał i to drugie miejsce smakuje tak jakbym wygrał dzisiejszy turniej. Czuję jakby ogromny balast spadł z moich barków. Wielokrotnie mówiłem, że Grand Prix to bardzo trudny teren i że nie ma miejsca na błędy. Moim założeniem na ten sezon było zajęcie miejsca w czołowej ósemce i bardzo się cieszę, że dzisiaj udało mi się do tego zbliżyć. Nie chciałbym jechać w Melbourne w szalonym tempie, dlatego spokojnie pojadę dla rodziny i rodzimej publiki. Mam nadzieję, że ten rok jest przetarciem i że w przyszłym uda się wskoczyć kilka pozycji wyżej w klasyfikacji.
Maciej Janowski (Polska, 3. miejsce): Każdy turniej Grand Prix jest bardzo trudny. To bardzo wymagające terytorium i tutaj nie ma marginesu na błędy. Zawsze trzeba jechać na maksimum umiejętności i mocno się starać. Oczywiście nie udało mi się uniknąć błędów i to naturalne w pierwszym roku startów w tak wymagającym towarzystwie. Myślę jednak, że wszystko idzie ku dobremu i że to jest naprawdę dobry sezon jak na to, że debiutuję w cyklu Grand Prix.
Tomasz Janiszewski (za: inf. własna)