Choć wiele osób może mieć już wyrobiony pogląd na tę kwestię, postanowiliśmy rozważyć wszystkie "za" i "przeciw" udaniu się na GP Polski w maju przyszłego roku, biorąc pod uwagę najnowsze doniesienia w tej sprawie. Aby lepiej zobrazować postawę człowieka niezdecydowanego, targanego wątpliwościami i wewnętrznymi rozterkami, postanowiliśmy posłużyć się metaforą tego genialnego filmiku. Dla właściwego odbioru na płaszczyźnie emocjonalnej, polecamy słuchać tego nagrania w trakcie czytania poniższego materiału.
No to idę!
To co działo się na trybunach podczas GP na Stadionie Narodowym 18 kwietnia 2015 roku, przejdzie do historii światowego żużla. 58 tysięcy ludzi dopingowało Polaków z całych sił, a najwięcej braw zbierał oczywiście Tomasz Gollob. Teraz mistrz świata z 2010 roku nie będzie rywalizował na torze, ale biało-czerwonych nie zabraknie. Kibice będą mogli eksplodować z radości, tak jak po wygranym biegu otwarcia przez Krzysztofa Kasprzaka w tegorocznym turnieju. Tym razem uwagę przykuwać będą młode strzelby - Bartosz Zmarzlik i Piotr Pawlicki. Debiutanci będą musieli znieść presję publiczności, ale kto może zrobić to lepiej od mistrzów świata juniorów? Dla takich chwil warto przyjść na stadion, by poczuć wspaniałą atmosferę wytworzoną przez publiczność, którą rozgrzewają do czerwoności zwycięstwa Polaków. Oddział reprezentantów polski w sezonie 2016 wygląda bardzo obiecująco. Janowski, Zmarzlik, Pawlicki - to młodzi i utytułowani zawodnicy, a przecież może do nich dołączyć wracający po kontuzji Jarosław Hampel, więc o poziom sportowy nie ma się co obawiać.
Nie idę!
Nie ma się co oszukiwać, że głównym magnesem na kibiców przy wiosennym GP Polski była osoba Tomasza Golloba i sposobność, by po raz ostatni zobaczyć w Grand Prix nie tylko najlepszego polskiego żużlowca w historii, ale jedną z ikon polskiego sportu. Przez lata Tomek stał się żywą legendą i bohaterem narodowym pokroju Adama Małysza, Justyny Kowalczyk, Andrzeja Gołoty czy Jerzego Dudka. Nikt nie pyta, kto to Gollob - Gollob to Gollob! Nie umniejszając naszym żużlowcom, którzy obecnie jeżdżą w Grand Prix, żaden z nich nie wydaje się być obecnie gwiazdą, która porywa za sobą cały naród. Mam oczywiście nadzieję, że taka narodzi się na przyszłorocznych zawodach, co nie zmienia faktu, że bez tak silnego magnesu może być trudno, żeby szczelnie wypełnić trybuny Stadionu Narodowego
Chyba idę!
Kompromitacja z 2015 roku nigdy nie powinna się zdarzyć, ale niestety wiemy, jak było i nie powinniśmy tego roztrząsać. Ole Olsen zapowiada wielkie zmiany, jak na przykład to, że tor będzie zbudowany wcześniej i GP będzie poprzedzone zawodami, więc będziemy wiedzieć, jak została przygotowana nawierzchnia. Zostaną także przygotowane zapasowe taśmy startowe, których brak był najbardziej irytującym problemem. Zapowiedzi organizatorów są bardzo śmiałej wygląda na to, że wyciągnęli wnioski i za wszelką cenę chcą uniknąć sytuacji z pierwszej edycji "Żużla na Narodowym". Dla wielu kibiców było to duże rozczarowanie i profanacja ostatniego turnieju Tomasza Golloba, ale każdy zasługuje na drugą szansę i powinniśmy pozwolić Olsenowi naprawić błędy, bo patrząc na inne turnieje na sztucznych torach, widzimy że ściganie tam może być bardzo emocjonujące.
Większość kibiców, którzy byli na Grand Prix na Narodowym, właściwie nie usłyszała żadnego “przepraszam”. Owszem, takowe niedawno w końcu padło, ale grubo za późno. W październiku rozliczanie błędów mogło zainteresować przede wszystkim etatowych fanów żużla - ci, którzy w Warszawie przyszli na speedway po raz pierwszy, zapewne już dawno o całej sprawie zapomnieli. A nawet jeżeli najnowsze rewelacje z konferencji PZM przebiły się poza stałą niszę odbiorców, większość “sezonowych” kibiców mogła już stracić zainteresowanie tym, co też PZM ma do powiedzenia.
A nie pójdę!
Rekompensaty, czyli pieniędzy Wam nie oddamy, ale bilet na drugi mecz dorzucimy. Niby fajnie, ale nie trzeba wygórowanych wyliczeń, żeby stwierdzić że rozwiązanie zaproponowane przez PZM zwykłemu kibicowi średnio się opłaca. Cóż z tego, że na bilecie przytnę te 50zł, skoro CO NAJMNIEJ tyle samo będę musiał wydać na noc w jakimś warszawskim hotelu, żeby móc obejrzeć dwie imprezy w jeden weekend. Do tego, jak doskonale wie każdy kibic żużla (choć głośno tego nie powie), mecz Polska-Reszta Świata w przeddzień Grand Prix nie będzie żadnym porywającym widowiskiem, bo żaden zawodnik nie zaryzykuje łamania kości i sprzętu w meczu o pietruszkę, skoro nazajutrz czekają go konkretne zawody. Chyba, że w tymże meczu mieliby wystąpić zawodnicy spoza stawki Grand Prix…
Jezus Maria, idę!
Termin rozgrywania zawodów w 2016 roku wydaje się być dużo bardziej korzystny niż kwietniowy wieczór. Ci, którzy byli obecni na stadionie doskonale pamiętają, że temperatura bardzo niska i po kilku godzinach przebywania na trybunach, można było solidnie przeziębić się. Przesunięcie turnieju na połowę maja, będzie także korzystniejsze dla nawierzchni. Piękna pogoda przyciągnie ludzi bardziej, bo kto nie lubi oglądać żużla podczas ciepłego wieczoru? Na pewno jest to korzystna zmiana, co jeszcze bardziej podkreśla starania organizatorów. Zarówno oni, jak i zawodnicy będą chcieli zrekompensować kibicom nieudane pierwsze starcie na PGE Narodowym i możemy oczekiwać świetnego ścigania w sobotni majowy wieczór.
A jakie jest Wasze zdanie? Idę, czy nie idę?