"Carlos" ujawnił kulisy współpracy z Wandą w specjalnym oświadczeniu, które opublikował na swoim profilu Facebookowym. Poniżej prezentujemy Państwu jego treść w całości:
Witam serdecznie.
Praktycznie przez cały rok dostawałem wiele zapytań o klub z Krakowa, dlaczego byłem "dogadany", a w ostateczności nie podpisałem kontaktu i ostatecznie wylądowałem w Rzeszowie. Po wielu próbach wypracowania jakiegoś konsensusu z działaczami krakowskiej Wandy, jestem zmuszony opisać całą sytuację na forum publicznym, o czym prezes Sadzikowski wie.
w 2014 r. podpisując kontrakt, moja umowa była skonstruowana z dużą korzyścią dla klubu. Brak pieniędzy za "podpis" i drabinka punktowa gdzie od 0 pkt do 8 pkt nie miałem płacone, działała na mnie motywująco. Zainwestowałem dużo pieniędzy w motocykle, co miało mieć wpływ na moją skuteczną jazdę, co na początku nie miało większego przełożenia, ale z biegiem czasu sytuacja się ustabilizowała i w przekroju całego sezonu zdobyłem dla Wandy z bonusami najwięcej punktów w całych rozgrywkach, a było ich 161.
Dochodząc do sedna. Sezon był w naszym wykonaniu bardzo dobry, co w ostatecznym rozrachunku poskutkowało awansem do I Ligi, a ja sam miałem duży wkład w to wydarzenie.
Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to ze prezes Sadzikowski nie wywiązywał się z zawartej przed sezonem umowy. Większość sezonu przejeździłem "na kredyt", a tak naprawdę większości pieniędzy zarobionych na torze nie zobaczyłem. Opłacenie mechaników, tunera, zakup części niezbędnych do sumiennego przygotowania, regularne inwestowanie w sprzęt, opłacenie wszystkich kosztów wszędzie kosztuje tyle samo, a szczególnie dotyka zawodników w II lidze.
Ciągle dostawałem zapewnienia, że z czasem wszystko będzie uregulowane. Błędne koło zaczęło się zataczać, gdy sam nie mogłem wywiązywać się z zawartych umów bo nadszarpnąłem zaufania osób, które w tym czasie zaoferowały mi swoją pomoc.
Mimo wszystko do każdych zawodów byłem przygotowany najlepiej jak mogłem, często oferowałem pomoc w postaci sprzętu, który był do dyspozycji każdego mojego kolegi z zespołu, a przecież równie dobrze mogłem nie przyjechać na zawody i wypiąć się na klub, jednak zależało mi na kibicach, a naśladować zagranicznych kolegów nie chciałem :)
Pod koniec rozgrywek 2014, prezes klubu Paweł Sadzikowski wraz z "honorowym" prezesem Józefem Pilchem wyszli z prośbą o podpisanie dokumentu, który poświadczał, że klub nie zalega mi z żadnych pieniędzy. Władze nie były w stanie(lub były?) wypłacić mi zaległości, więc zaproponowali zaangażowanie się w pewną budowę na terenie Krakowa. Ja jedynie miałem znaleźć firmę, która w zamian za dobry kontrakt na budowę, wypłaci zaległe ok. 130 tys. złotych. Poleciłem znajomą mi firmę OSCO z Rzeszowa.
Budowa "ruszyła" i wszystko miało być zakończone. Niestety następstwa w postaci braku jakiegokolwiek profesjonalizmu i braku wywiązywania się z umów ze strony zarządzających, doprowadziły do ogromnych opóźnień, wyrzuceniu pracowników, braku zapłaconych faktur. Ogółem nie tylko ja, ale także firma OSCO została wystawiona do wiatru i oszukana.
Ten tekst jest dla mnie ostatecznością, ponieważ zaczęto w środowisku żużlowym szkalować moją osobę, głosząc nieprawdę, jako ja miałbym być prowodyrem tych wszystkich działań. Cała ta sytuacja mocno odbiła się na mojej kondycji, głównie finansowej, z której przy kosztach jakie ponosimy ciężko jest coś zrobić.
Uprzedzając pytania. Posiadam wszystkie stosowne dokumenty, które potwierdzają kwotę, na jaką zostałem, nie boje się tego słowa, oszukany.
Zabrania się zawodnikom w kontraktach mówienia o finansach klubu. Jednak w większości przypadków, to my, zawodnicy ponosimy straty. Klub zalega, więc nałożymy karę na równowartość i już jesteśmy czyści. Niestety tak to wygląda i tak naprawdę nie mamy nic do powiedzenia. Oczywiście nie wrzucam wszystkich do jednego worka, bo wierzę i wiem, że są w tej dyscyplinie jeszcze uczciwi ludzie.
Dalszymi krokami będę dochodził swoich spraw drogą sądową, ale wiem, że to może być walka z wiatrakami.
Ps. Szanuję klub z Krakowa, szczególnie świetnych kibiców, ale nie pozwolę na dalsze, cwaniackie oszukiwanie zawodników, którzy zostawiają zdrowie na torze, a w zamian zostają na lodzie.
z poważaniem
Karol