Z niecierpliwością oczekiwałam na godzinę 19:30, gdzie w Lesznie na stadionie Smoczyka miał się odbyć pierwszy wyścig. Moje uczucia co do tego spotkania były mieszane. Nie liczyłam na wygraną Mojej Stali. Końcówka meczu była to kwintesencja żużla, czysta poezja w wykonaniu Stalowców, ale o tym za chwile.
O 19 zasiadłam przed TV, cierpliwie czekałam na ten wielki wyścig. Byłam pobudzona, podekscytowana czułam euforie. Cudowne uczucie, kiedy długo czegoś wyczekujemy i to jest to coraz bliżej, aż wreszcie w tym wypadku w zasięgu naszego wzroku. Czułam takie dreszcze na ciele, kiedy zawodnicy pojechali do pierwszego biegu, z drugiej strony pojawiły się pewne obawy, żeby nie było 5;1 w plecy. Pierwszy bieg był 4;2 dla nas. Trochę mi ulżyło. Pierwsze koty za płoty. Wyścig juniorski pewna byłam, że Zmarzlik wygra a Cyfer dojedzie na linie mety jako drugi, tak się nie stało, Adrian na mecie zameldował się jako trzeci. Parę gorzowską przedzielił Smektała. Znowu 4:2 dla Gorzowa. Kolejne gonitwy już nie były na korzyść Gorzowa. Byki rządziły w 3 i 4 biegu, Pawlicki starał się gonić Zengotę, Zagar nie mógł się odnaleźć. W 4 wyścigu padł remis. Po pierwszej serii było 12:12. Cieszyłam się. Druga seria już nie była równa w wykonaniu gości. Zaczęłam się lekko irytować, w co niektórych zawodników poleciały epitety. Co oni wyprawiają, zapalili iskierkę nadziei na wygraną, a teraz dostają po tyłku. Przed trzecią serią było 25:23. To nie był zły wynik, przegrywaliśmy tylko dwoma punktami, znowu wróciła nadzieja, że jeszcze nic straconego. Mój optymizm dał w łeb, po biegach 9,10,11 gdzie moja Stal, aż 3 razy została przewieziona, przez Byki na 4;2. Zagotowało się we mnie, z tych nerwów dostałam chyba jakieś gorączki. Jak oni mogą mi to robić?
Kontrowersje budziła 11 gonitwa dnia. Arbiter przerywa bieg z powodu nierównego startu, podobno Musielak wstrzelił się w start, popisał się szybkim refleksem, to nie do końca spodobało się sędziemu i bieg został powtórzony. W kolejnej odsłonie tego samego wyścigu Pedersen podciął Jensen. Sędzia uznał jednak, że winny jest MJJ i to on został wykluczony z powtórki. Podobno punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Uważam, że sędzia, skrzywdził zawodnika Stali swoją decyzją, tak samo powtórzenie tego wyścigu gdzie arbiter dopatrzył się ,,czołgania'' przez Musielaka, ja nie widziałam tego. Oczywiście w sędziego poleciały bluzgi, nerwy mi puściły. Wściekłam się. Byłam bliska wyłączenia TV. Tylko co byłby ze mnie za kibic? Czy jest dobrze, czy źle to i tak kocham Cię. Wcale nie żałuje, że mój odbiornik nie został włączony. Ostatnie biegi w wykonaniu żużlowców z miasta nad Wartą to majstersztyk. Sztuką jest do 11 biegu przegrywać 8 punktami, a wygrać spotkanie 6 punktami, wygrać jak wygrać, ale zrobić to w takim pięknym stylu i sprawić ogromną radość swoim kibicom. Kasprzak w biegu 13 zrobił fenomenalną akcję, z czwartej pozycji przedarł się na 2 pozycje. Profesura w wykonaniu Kasprzaka to był to, co kibice lubią najbardziej, czyli speedway pełną gębą. Biegi nominowane były formalnością, w wykonaniu Stali.
To był kapitalny finisz w wykonaniu zespołu Stanisława Chomskiego. Jest jednak jedna rzecz, która trochę nie daje mi spokoju, mianowicie ,,olanie'' Puka w biegach nominowanych. Duńczyk był wpisany do biegów nominowanych, ale w ostatnim momencie okazało się, że w jego miejsce pojedzie Bartek Zmarzlik. Zawodnik z kraju Hamleta, już drugi raz się spotkał z niesprawiedliwością, tydzień temu jadąc w turnieju w Toruniu, gdzie Rafał Dobrucki postawił na parę Dudek i Vaculik, mimo że Puk miał więcej punktów niż Słowak. W piątek żużlowiec Stali Gorzów miał lepszą zdobycz punktową niż Jepsen, czy Pawlicki. Zdziwił mnie brak Zmarzlika w składach nominowanych. Pomyślałam, że trenera Stali opuścił Bóg, że ryzykuje stawiając na parę Jepsen Pawlicki. Chomski miał jednak nosa, gorzowska para przywiozła 4:2. Fascynujący i emocjonujący był ostatni bieg, to miało być albo nie być dla Stalowców. Zmarzlik i Kasprzak kontra dwóch Duńczyków Pedersen i Kildemand. Emocje sięgały zenitu. Przeszły mnie zimne poty, na chwilę zamknęłam oczy.Kiedy je owtorzyłam, przecierałam ze zdumienia na prowadzeniu jechał Kasprzak za nim Zmarzlik 5;1 dla Gorzowa! Spotkanie zakończyło się wynikiem 42:48 dla Gorzowa.
Emocje już opadły, oglądając powtórkę tego spotkania w niedziele, czułam taki wewnętrzny spokój. Jestem dumna ze Stalowców. Cieszy postawa Kasprzaka, który chyba powoli wraca do formy, może nie od razu będzie to jego sezon, ale nawet niech powtórzy to, jak jeździł w 2013 roku. Każdy z zawodników dołożył cegiełkę do tej wygranej. Szkoda mi Iversena, bo tak jak pisałam, to było niesprawiedliwe, tym bardziej że Puk jest moim ulubieńcem. Czy coś mnie martwi? Kapitan Stali musi się sprężyć i wziąć się do ,,roboty''. O resztę zawodników jestem o dziwo spokojna. Mam te moc, mam te moc. Pojedynkiem z Bykami będę żyć, aż do drugiej kolejki, która tym razem odbędzie się w Gorzowie.
Mecz był piękny, emocjonujący z domieszką adrenaliny, a o wyniku zdecydowały dwa ostatnie biegi- za to właśnie kocham żużel. Parę słów o Drużynowym Mistrzu Polski, Byki były osłabione brakiem Emila, aura też dała się we znaki, co uniemożliwiło treningi. Ekipa pod wodzą Adama Skórnickiego zapewne wyciągnie wnioski z tego spotkania. Dużym problemem zespołu z województwa wielkopolskiego są juniorzy. To dla nich ostatni dzwonek, żeby się rozjeździć.