Choć mecz zakończył się wysoką wygraną "Lwów", którzy pokonali krośnian w stosunku 59:31 to samo spotkanie z pewnością podobało się kibicom, którzy zdecydowali się przybyć na SGP Arenę Częstochowa. Podobnego zdania jest Mirosław Jabłoński, który stoczył z Thomasem H. Jonassonem fantastyczny pojedynek o wygraną w ostatnim wyścigu. Lider drużyny z Krosna stwierdził, że tak przygotowanego toru w Częstochowie nie widział od kilku lat. - Ostatni bieg to była kwintesencja speedway?a. Po wyścigu podziękowaliśmy sobie z Thomasem (Jonassonem ? przyp. red.), bo o to w żużlu chodzi. Kocham częstochowski tor w tym wydaniu. Tak przygotowany tor do walki to najlepsze co może być. Zawody z Częstochowy mogłyby być pokazywane w telewizji co tydzień i myślę, że każdy by się w żużlu zakochał. Taki tor pamiętam tutaj ostatnio w 2011 roku, kiedy przyjechałem na baraż z drużyną Startu Gniezno. Później przez 3 lata nie uświadczyliśmy ani razu takiego toru, dlatego trochę żal, że tak te 3 lata przeleciały ? mówi Mirosław Jabłoński.
Krośnianie w kilku wyścigach niedzielnego spotkania stawiali ciężkie warunki gospodarzom. Wydawać by się mogło, że gdyby goście zdecydowali się na kilka rezerw taktycznych to wynik spotkania mógłby być jeszcze korzystniejszy. Jednak jak mówi "Jabłuszko" nie o to chodziło w tym spotkaniu. - Takie było założenie sztabu szkoleniowego. Kiedy jeszcze wynik był na styku to nie chcieliśmy wprowadzać rezerw, bo każdemu trzeba było dać szansę, żeby wjechał się w ten tor. Później, gdy częstochowianie nam odskoczyli to stwierdziliśmy, że nie ma sensu. Lepiej żeby każdy jechał i trenował, gdyż celem nadrzędnym jest żeby cała drużyna zaczęła jechać i wszyscy muszą się rozjeździć. Jak każdemu odbierzemy ten jeden bieg to zostanie w kropce i nie będzie wiedział co się dzieje, a tak wszyscy pojechali po te cztery, pięć biegów to wiedzą co robić ze sprzętem, wiedzą co poprawić, co dopasować. Musimy ciężko pracować na to 8. miejsce ? powiedział Jabłoński.