W niedzielę na stadionie Narodowym w Warszawie,nastąpiło pożegnanie(kolejne) Tomasza Golloba, tym razem z reprezentacją Polski. Co to w niej zmienia? Nic. Pan Tomasz nie był w niej obecny już od pewnego czasu, ale nawet ta uroczystość nie zamknęła tej pięknej kariery w klamre, bo jak sam zainteresowany powiedział, jeśli selekcjoner będzie mnie bardzo potrzebował, to stawię się na wezwanie. Choć nie do końca określił w jakiej funkcji. Bo miejsce w kadrze narodowej nie kończy się tylko i jedynie na zawodnikach. Pożyjemy, zobaczymy.
Tomasz Gollob to postać nietuzinkowa. Jego naprawdę kocha się, lub nienawidzi. Ale nawet tak skrajne emocje nie powinny nigdy odebrać kibicowi zdrowego rozsądku, spoglądając przez pryzmat sukcesów jakie przez wszystkie lata swojej długiej kariery osiągnął. Za to zasługuje na całkowity szacunek. Jest w tym momencie bez wątpienia najlepszym i najbardziej utytułowanym Polskim żużlowcem w historii. Fani z wielu ośrodków czarnego sportu w naszym kraju przemierzali wszelkie zakątki Europy i nie tylko, aby dopingować naszego czempiona. W sobotę krzycząc, radując się, lecz i czasem płacząc byli z nim na dobre i na złe, choć na arenie międzynarodowej było chyba więcej tych chwil dobrych. Ci sami ludzie, którzy podążali za nim jak cień, bardzo często witali go już w niedzielę gwizdami na rodzimych stadionach. A dlaczego? To proste nikt nie jest bez skazy i popularny "Chudy" także do świętych nie należy. Czasem chamskie, zbyt agresywne i obsceniczne zachowanie na torze pozostawiło ślad w pamięci wielu osób. W późniejszej fazie, wstydliwe porażki z juniorami i udawane defekty, też nie pozostały bez echa.
Trochę tego było, ale ja w pamięci jednak będę miał takie wspomnienie. Ciężar duży, ważą się losy spotkania, medalu, mistrzostwa. GOLLOB bierze na siebie odpowiedzialność. Kapitan, no bo kto jak nie On? wyjazd z parku maszyn, ustawienie pod taśmą, start, bieg, meta i koniec! Tomasz podrzucany, przez najszczęśliwszych kolegów z drużyny, mechaników i trenera. Taki obraz pamiętam. Ile razy to było? Leszno, Bydgoszcz, Toruń etc.
Dziś podobnie jest w Grudziądzu, tam ten zawodnik jest Idolem, wszystkich którzy z żużlem w tym rejonie mają coś wspólnego. Kochają go, uwielbiają i mimo, że czasy świetności ma już za sobą to na własnym torze prezentuje wyborną formę która cieszy oko wszystkich obserwatorów. Pytanie dotyczy tylko tego, czy drużyna nie cierpi na tym, że tor jest robiony pod jednego zawodnika? Druga sprawa to 7-krotny medalista cyklu Grand Prix obiecał, że wyciągnie Gkm z prowincji żużlowej, czy mu się to udało? Pozostawiam każdemu indywidualnej ocenie.
Co do pożegnania, nastąpiło symboliczne przekazanie warty Bartoszowi Zmarzlikowi i w pewnym stopniu to rozumiem, w końcu to protegowany mistrza i miał pełne prawo, aby naznaczyć swojego następcę. Pojawiły się prawdziwe łzy, to było piękne i dało chwilę na prawdziwą refleksje.
Wspaniały moment zwieńczenia kariery Wielkiego zawodnika.
Tak już na sam koniec, to trafiłem ostatnio na komentarz jednego z użytkowników, który napisał, że patrząc na ostatni mecz Polska - Reszta Świata, zatęsknił za starym, dobrym Gollobem. Bardzo ciekawa opinia, ale zweryfikuje ją tak naprawdę dopiero najbliższy Puchar Świata.
P.S - W pamięci mam cały czas słowa naszego dzisiejszego bohatera "Trzeba czasem dotknąć dna, aby sięgnąć po zwycięstwo". Pan Tomasz Gollob doskonale zna znaczenie tego stwierdzenia i ja dziś, za te lata kariery mówię mu... Dziękuję Mistrzu.