W Grodzie Kopernika, toruńscy kibice wielokrotnie przerabiali temat dream team?ów. Jednak żaden z nich nie zdobył Drużynowego Mistrzostwa Polski. W 2003 roku potężny zespół Apatora Toruń nie dał rady w finale Włókniarzowi Częstochowa, mimo takich gwiazd jak Jason Crump i Tony Rickardsson w składzie. Następnie w 2013 roku, atomowy zespół z Tomaszem Gollobem, Chrisem Holderem i Darcy Wardem nie sięgnęli po najwyższe laury. Oczywiście tam kluczową rolę odegrała kontuzja Chrisa Holdera i Tomasza Golloba oraz sławetne nie przystąpienie do meczu finałowego ówczesnego Unibaxu. Jednak największe armaty w Toruniu widziano w rok później. Wtedy skład został uzupełniony o Emila Saifutdinova. Holder, Ward, Gollob, Saifutdinov, Miedziński, Przedpełski, Fajfer, to musiało robić wrażenie. Jednak i tak naszpikowany gwiazdami zespół nie odrobił ośmiopunktowej starty do rywali nałożonej przez GKSŻ na początku sezonu za nie przystąpienie do finału z Falubazem Zielona Góra.
Zmieniali się właściciele w latach 90-tych, różne były wizje na skład czy to w Apatorze czy to w Unibaxie albo w KS-ie. Zawsze można było liczyć na wychowanków, którzy chętniej i śmielej ?umierali? za klub. Tym zawodnikom zawsze najbardziej zależało. Żabiałowicz, Kowalik, Ząbik, Sawina, Krzyżaniak, Miedziński czy wielki Wiesław Jaguś. Na tych zawodników zawsze można było liczyć. Różnie to było z zaangażowanie u zawodników z za granicy. Liderami międzynarodowymi z prawdziwego zdarzenia byli z pewnością Per Jonsson, Ryan Sullivan, Chris Holder albo Darcy Ward. Ostatnimi laty toruński klub nie ma szczęścia do nowych ?liderów?. Rune Holta w 2011 nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań. Końcówka roku Tomasza Golloba w 2013 roku też nie była pioronująca i ogólnie ten transfer był raczej z tych mocno kontrowersyjnych. W 2014 dobrze radził sobie Emil Saifutdinov ale z kolei, po ciężkich kontuzjach Tomasz Gollob i Chris Holder długo dochodzili do siebie. W 2015 roku sprowadzono do Torunia Jasona Doyle i Grigorija Łagutę. I trzeba jasno powiedzieć, że to nie były udane transfery. Zwłaszcza u Rosjanina dało się zaobserwować, delikatnie rzecz ujmując, lekceważące podejście do obowiązków. Z kolei Australijczyk podczas meczów z KS Toruń opadał z sił gdy w Speedway Grand Prix radził sobie wyśmienicie. Moim zdaniem od czasu Ryana Sullivana i Wiesława Jagusia toruński klub nie miał lidera z krwi i kości, który zawładnąłby sercami kibiców, może z wyjątkiem Turbo Twins.
Teraz jest Greg Hancock, Martin Vaculik i Chris Holder. I to właśnie oni będą musieli udźwignąć ciężar najbliższego meczu z Fogo Unią Leszno. To będzie bardzo trudne spotkanie dla toruńskiego klubu przed własną publicznością. Ten mecz Get Well Toruń powinien wygrać choćby z tego względu, że w Zielonej Górze przegrał walkę nawet o bonus. W niedzielę dojdzie do starcia bardzo silnych liderów obu drużyn. Przyjrzyjmy się jak to wygląda na tle średnich biegopunktowych.
Greg Hancock (2,073) ? Grzegorz Zengota (2,108)
Chris Holder (2,000) ? Nicki Pedersen (2,056)
Martin Vaculik (1,923) ? Piotr Pawlicki (1,813)
Są to średnie najlepszych zawodników w obu ekipach, nie licząc juniorów. Jak widać, w tym zestawieniu lepiej wypadają liderzy Fogo Unii Leszno. W ekipie toruńskiej jedynie Martin Vaculik lepiej prezentuje się niż Piotr Pawlicki.
A jak to wygląda w przypadku drugiej linii obu ekip:
Adrian Miedziński (1,639) ? Tobiasz Musielak (1,500)
Kacper Gomólski (1,414) ? Peter Kildemand (1,333)
Tutaj statystyki pokazują, że toruński klub ma silniejszą drugą linię niż zespół z Leszna. Zarówno Adrian Miedziński jak i Kacper Gomólski lepiej wypadają na tle swoich kolegów z Unii.
Jeszcze zostali liderzy na pozycjach juniorskich:
Paweł Przedpełski (2,000) ? Bartosz Smektała (1,083)
Tutaj przewaga toruńskiego juniora jest miażdżąca. W dodatku Paweł Przedpełski na Motoarenie jest jednym z liderów Get Well Toruń.
Jak widać powyżej, siła Fogo Unii Leszno bardziej tkwi w liderach natomiast zespół Jacka Gajewskiego ma lepszą drugą linie i wiodącego juniora. Trzeba jednak pamiętać, że w niedzielę wystąpi Emil Saifutdionov w swoim pierwszym meczu ligowym w tym roku w lidze polskiej. Nie wiadomo tak naprawdę w jakiej formie będzie Rosjanin. Należy się go jednak obawiać, po pierwsze dlatego, że to zawodnik z olbrzymim potencjale a dwa, że Emil, jeździł w Toruniu w roku 2014 i tor przy ulicy Pera Jonssona zna bardzo dobrze.
Jeśli Get Well Toruń chce wygrać niedzielny pojedynek musi mieć dużo pożytku ze swoich liderów, którzy będą musieli pokonać ich odpowiedników z Leszna. Trzeba przyznać, że w ostatnich meczach, najlepsi zawodnicy Jacka Gajewskigo na własnym torze nie zawodzili. Wszystko rozstrzygnie się w niedzielę około godziny 21:30.
Liderzy w każdym zespole to trzon drużyny. Jednak kiedy jest ich za dużo wtedy tak naprawdę nie ma żadnego. Przypominam sobie słowa Wiesława Jagusia, który tłumaczył kiedyś, dlaczego zespół toruński w 2003 roku nie sięgnął po mistrzostwo. Stało się tak dlatego, że każdy z zawodników myślał, że jeśli on źle pojedzie to kolega z drużyny to nadrobi i nie ma co się za dużo wysilać. Jeden patrzył na drugiego, że weźmie ciężar walki na swoje barki a finalnie nikt tego nie zrobił.
Ze sportowym pozdrowieniem
ROSE