W niedzielę Betard Sparta Wrocław rozgromiła Fogo Unię Leszno na torze w Poznaniu. Dla Emila Sajfutdinowa, dla którego było to drugie spotkanie ligowe w barwach leszczyńskiej Unii nie był to występ na miarę oczekiwań jego jak i kibiców Byków .
Mistrzowie Polski, którzy byli upatrywani w roli faworyta tego spotkania z pewnością nie spodziewali się, że będą mieli problem z przekroczeniem bariery trzydziestu oczek. Zawodnicy Fogo Unii wygrali indywidualnie zaledwie trzy wyścigi, z czego Emil Sajfutdinow zwyciężył dwukrotnie. - Mecz był taki, jak wszyscy widzieli. Nie będę się tłumaczył. Było ciężko i przegraliśmy, także nie mogę nic więcej powiedzieć. Walczymy dalej. Po prostu nie wiedzieliśmy jak tu jechać. Ten tor jest bardzo specyficzny. Ale co zrobić? Zapomnijmy o tych zawodach, jedziemy dalej. Dalej będziemy pracować tak samo. Nie będziemy robić jakiejś afery. Było, co było. To jest sport. - powiedział zawodnik leszczyńskiej Unii tuż po spotkaniu.
Sztab szkoleniowy przyjezdnych nie dysygnował do boju na niedzielny mecz w stolicy Wielkopolski Nicki Pedersena. Jego miejsce w składzie Peter Kildemand, którego występ okazał się kompletną pomyłką. - Każdy dzisiaj miał jakieś problemy. Nie wiem, czy Nicki też nie miałby kłopotów. Należy jednak pamiętać, że on również jest dobrym zawodnikiem. Decyzja jednak należała do sztabu szkoleniowego, który postanowił tak, a nie inaczej. Tym razem szansę otrzymał Peter, któremu też było ciężko - zdradził reprezentant Sbornej.
W poprzednich spotkaniach zawodnicy goście raczej nie narzekali na poznański tor, choć niektórzy żużlowcy również nie potrafili znaleźć odpowiednich ustawień na ten owal. Rosjaninowi nawierzchnia obiektu w mieście Koziołków nie przypadła do gustu. - Właśnie to była dziwna nawierzchnia. Ciężko powiedzieć, czy ten tor był twardy, czy przyczepny. Dla nas zachowywał się dziwnie. Cały czas szukaliśmy odpowiednich ustawień. Miałem do dyspozycji trzy motocykle. Pierwszy i ostatni bieg był okej - stwierdził.
Kluczowe na torze w stolicy Wielkopolski są starty. Te nie były najmocniejszą stroną całej ekipy leszczyńskiej. - Nie mogliśmy się właściwie spasować. Tak jak mówię, staramy się, walczymy i pracujemy. Co się dało, to na pewno zrobiliśmy. Trzeba się pogodzić z tą porażką. Najważniejsze, że cała drużyna jest zdrowa. Cóż, jedziemy dalej. Cały czas ze sobą rozmawialiśmy, ale nie przyniosło to efektów - przyznał były jeździec bydgoskiej Polonii.
Kolejna porażka leszczyńskiej drużyny mocno komplikuje plany dotyczące awansu do rundy play-off, a co za tym coraz bardziej wątpia jest obrona mistrzowskiej korony przez ekipę Adama Skórnickiego. - Chcemy wygrywać wszystko, co tylko się da. Nie myślimy o tym, ile meczów nam zostało. Skupiamy się na kolejnych spotkaniach. Dokonamy wszelkich starań, by przygotować się do nich jak najlepiej, a co będzie, to będzie. To może nie jest nasz rok. My na pewno nie odpuścimy - dodał zawodnik Fogo Unii.
W sobotę Sajfutdinow ścigał się w Krakowie, gdzie rozegrany został towarzyski mecz pomiędzy reprezentacją Polski i Rosji. Starcie to okazało się niezwykle zaciętym spotkaniem zakończonym podziałem punktów (45:45). 26-latek był, obok Artema Laguty, liderem swojej drużyny, zdobywając 11 punktów z dwoma bonusami. - W Krakowie pojechałem dobrze, ale dzisiaj jest inny dzień. Starałem się pojechać tak samo. Nie było źle, ale chciałem więcej - zakończył Sajfutdinow.
Natalia Zawodna (za: inf. własna)