Kibice Stali Gorzów mają powody do radości. W niedzielę podopieczni trenera Chomskiego wygrali pierwszy mecz półfinałowy z drużyną
Betard Sparty Wrocław i są "jedną nogą" we finale PGE Ekstraligi.
Przed żółto-niebieskimi za tydzień rewanżowe spotkanie z podopiecznymi Piotra Barona, do którego przystąpią z dwudziestopunktową zaliczką.
Stal Gorzów w zdecydowanym stylu wygrała z Betard Spartą Wrocław na ich "domowym" torze. W ocenie Stanisława Chomskiego gwarantem dobrego wyniku na Golęcinie był wygrany start i jazda parą. - Z naszej perspektywy mecz ułożył się bardzo dobrze. Nie chodzi tu tylko o punkty. Kluczowe było wygranie startu oraz odpowiednie rozegranie pierwszego łuku, a to nam wychodziło w dniu dzisiejszym dobrze. Pokazaliśmy malkontentom, że potrafimy jeździć parą. Przykładem takiej współpracy był choćby bieg trzeci, piąty i siódmy - skomentował.
W rundzie zasadniczej po emocjonującym spotkaniu gorzowianie tylko zremisowali z wrocławianami. Tym razem na poznańskim obiekcie "Stalowcy" jeździli jeszcze bardzie skuteczniej, niż kilka miesięcy temu. Gorzowianie czuli się w Poznaniu jak przysłowiowe "ryby w wodzie" i po ośmiu biegach prowadzili w stosunku 12:36. Cztery biegi z rzędu rozstrzygnięte podwójnie były nokautem dla bezsilnych ustępujących wicemistrzów Polski. - Kluczem do zwycięstwa były biegi od piątego do ósmego, które rozstrzygnęliśmy na swoją korzyść. Nasz sukces w tych gonitwach wybił z rytmu gospodarzy i pokrzyżowały taktykę na to spotkanie. Była dobra komunikacja na torze, a także w boksach zawodników pomiędzy biegami - to, nad czym pracujemy cały sezon. Nasz wysiłek i praca w to włożona zaowocowała w stu procentach w dzisiejszych zawodach - przyznał Chomski.
W drugiej fazie spotkania zawodnicy z Wrocławia próbowali ratować wynik. Udało im się dwukrotnie przywieźć na 5:1 gości, jednak dwa pojedyncze zrywy nie wystarczyły do tego by zniwelować do przeciwników. - Wiedzieliśmy, że przy tych warunkach przegrany start bądź chwila zawahania na pierwszym łuku sprawi, że szanse na zwycięstwo będą mieli przeciwnicy. Do takiej sytuacji doszło między innymi w biegu dziewiątym i jedenastym - ocenił szkoleniowiec gorzowian.
W gonitwie dwunastej doszło do niebezpiecznej sytuacji na wyjściu z pierwszego łuku. Prowadzący Bartosz Zmarzlik popełnił błąd i podniosło mu motocykl. Sytuację na torze wykorzystał skutecznie Niel K. Iversen, który z trzeciej lokaty przedarł się na czoło stawki. Młodzieżowiec Stali dojechał do mety za plecami "Puka", jednak po wyścigu dostał od sędziego Krzysztofa Meyze upomnienie za stworzenie groźnego zamieszania na poznańskim owalu. - Na torze doszło do jednej niebezpiecznej sytuacji, na której to my skorzystaliśmy. W biegu dwunastym zyskaliśmy na tym, że na pierwszym łuku podniosło Zmarzlika. Bartek opanował jednak motocykl i wygraliśmy ten bieg podwójnie - powiedział mentor drużyny z województwa lubuskiego.
Cel postawiony przed gorzowską Stalą jest bardzo precyzyjny. Doceniając klasę wszystkich półfinalistów gorzowianie mierzą jednak w wielki finał. - Nie ma co się przechwalać, to dopiero pierwszy mecz. Będziemy pewni awansu, jeżeli utrzymamy tą przewagę po meczu rewanżowym. Jestem zadowolony ze swoich zawodników. Każdy z moich podopiecznych dołożył nie tylko punkty, ale także determinację i skuteczność, która przechyliła szalę zwycięstwa na naszą korzyść - zdradził opiekun żużlowców gorzowskiej Stali.
Szkoleniowiec żółto-niebieskich zapowiada, że jego drużyna przystąpi za tydzień tak samo skoncentrowana jak przed każdym meczem. - Wbrew temu co się o nas mówiło, my swoje robiliśmy. Rozkładano nas na czynniki pierwsze: zarzucano nam brak komunikacji, brak jazdy parą, indywidualizm, zadyszkę. Nie chcę popadać w hurraoptymizm. Z pokorą podchodzę do czekającego nas spotkania rewanżowego za tydzień. Cieszyć się będę jak uda nam się obronić tą przewagę z Poznania. Na pewno będziemy skoncentrowani w rewanżu, który pojedziemy u siebie w najbliższą niedzielę - zaakcentował prowadzący najlepszy zespół rundy zasadniczej.
Coach gorzowian nie planuje specjalnych przygotowań przed najbliższym niedzielnym spotkaniem. Zawodnicy z Gorzowa na brak startów w tym tygodniu nie będą mogli narzekać. - Zawodnicy są w okresie startowym, wiele imprez wkracza w decydującą fazę. jak choćby w Szwecji, gdzie wielu zawodników jest zaangażowanych czy choćby w Grand Prix, gdzie zawodnicy liczą na poprawienie swoich lokat. Przed nimi wiele jeszcze meczy, które są ważne dla nich ja i ich pracodawców - zauważył trener Stali Gorzów.
Gorzowianie wiedzą, że są blisko finału, jednak dopóki nie postawią przysłowiowej "kropki na i" podchodzą z pokorą do swojego półfinałowego rywala. - Jesteśmy blisko, ale nie możemy się podłożyć. Kiedy Wrocław do nas przyjedzie nie będzie miał nic do stracenia. Dzisiaj przegrali ten mecz wysoko, czego ja osobiście nie zakładałem. Zawsze kieruję się hasłem: "Jedziemy wszędzie i zawsze wygrywać". Betard Sparta pokazywała się ostatnio w samym superlatywach. Do fazy play-offów nie weszli oni kuchennymi drzwiami, tylko pokonali faworyta rozgrywek Fogo Unię Leszno. Wrocław wykorzystał swoją szansę i wbrew temu co się mówiło jest drużyną mocno. Dzisiaj mecz im nie wyszedł, my wygraliśmy wykorzystując rożny zbieg okoliczności. Teraz to już historia. Musimy myśleć co dalej - podsumował Chomski.
Natalia Zawodna (za: inf. własna)