Wadim Tarasienko zajął czwarte miejsce w finale sobotniego towarzyskiego turnieju indywidualnego rozgrywanego pod nazwą Hil-Gaz "Back In Town, żużel wraca do Gniezna".
Rosjanin udanie kończy tegoroczny sezon.
Zuzelend: W sobotę z powodzeniem rywalizował pan w turnieju "Back In Town". Jakie pierwsze są Pana wrażenia po tych zawodach?
Wadim Tarasienko: Obsada dzisiejszego turnieju była dobra. Cieszę się, że mogłem trafić na takich zawodników i się pokazać. Naprawdę nie było łatwych biegów i musiałem się spiąć, aby dowieźć swoje cenne punkty i trafić do półfinału. W półfinale trochę się nagrzałem i denerwowałem się. Mój menedżer powiedział, abym opanował emocję i zszedł na ziemię. I pomyślałem sobie wtedy, że jest to bieg jak każdy inny.
Ostatecznie udało się Panu awansować do finału. Czwarte miejsce w najważniejszym wyścigu dnia to całkiem dobry rezultat.
- Chciałem lepiej pojechać, ale popsułem wyjście z łuku i trafiłem na twardą nawierzchnię. Po prostu nie udało mi się wymanewrować, od razu jechać szerzej, bo opierałem się o koło Oskara Fajfera. Powiem szczerze, że sam sobie popsułem drogę. Nie mam na co narzekać. Mój motor jechał bardzo ładnie, ale znając gnieźnieński tor, to pokonywanie pierwszego łuku i startu, to jest najważniejsze.
Początek zawodów nie był dla Pana pomyślny? Co Pan pozmieniał, aby było lepiej?
- Początek przejechałem na pamięć i wziąłem pod uwagę, że tutaj jest bardzo twardo. Postawiłem przełożenia nisko i po prostu motor się nie rozkręcał. Szybko, to zauważyłem i trafiłem z ustawieniami na drugi bieg. Potem znowu wprowadziłem korekty i pojechałem bardzo dobrze.
Startował pan w gnieźnieńskiej drużynie w latach 2014-2015. - Czy znajomość gnieźnieńskiego toru miała wpływ na osiągnięty wynik?
- Możliwe, że to coś dało, ale przez prawie dwa lata tutaj nie jeździłem. Powiem szczerze, że troszkę zapomniałem jak się jeździ na tym torze. Żeby pokazać dobry wynik wszędzie trzeba trenować, jeździć w jakiś turniejach i występować w lidze.
Jak podsumuje pan swoje tegoroczne wyniki w pilskiej Polonii?
- Początek sezonu miałem bardzo dobry. Później miałem problemy, które dotyczyły silników. Kiedy mój najlepszy silnik zatarł się musiałem występować na pozostałym sprzęcie, który nie był już taki dobry. Dzisiejszy turniej pozwolił mi sprawdzić mój nowy silnik w pełnej mocy.
Ten sezon powoli dobiega końca. Czy myśli pan już o kolejnym?
- Zobaczę, jak to będzie. Niebawem skończą się wszystkie zawody i dopiero wówczas będziemy rozmawiać o kolejnym sezonie.
Natalia Zawodna (za: inf. własna)