Mateusz Borowicz podjął już decyzję o odejściu z Włókniarza. 22-letni żużlowiec poinformował o tym na swojej stronie internetowej. - Pragnę podziękować wszystkim kibicom, którzy mnie wspierali, okazywali pomoc i dopingowali. Szczególnie po słabszych występach czy też w czasie leczenia kontuzji - czytamy w oświadczeniu.
Mateusz Borowicz zdobył licencję w klubie z Olsztyńskiej, ale ligowy debiut zaliczył w Unii Tarnów, u boku trenera Marka Cieślaka, za którym podążył później (w 2015 roku) do Ostrowa Wielkopolskiego. We Włókniarzu dostał szansę w minionym sezonie, już jako senior. - Sezon 2016 oficjalnie dobiegł końca kilka dni temu. Był to niezwykle trudny rok, zarówno dla mnie jak i mojego teamu. W momencie podpisywania kontraktu na starty w Nice Polskiej Lidze Żużlowej w barwach Włókniarza Częstochowa stawiałem sobie ambitne i konkretne plany, które chciałem zrealizować jako ubiegłoroczny najlepszy junior pierwszej ligi. Pierwszy mecz w Pile nie wyszedł, zarówno mnie jak i prawie całej ekipie. Sparingi również ze zmiennym szczęściem. Doszedłem do porozumienia ze sprzętem w końcówce marca, lecz wówczas nabawiłem się poważnego urazu, który wykluczył mnie z jazdy na dwa i pół miesiąca. Wróciłem na mecz w Rawiczu, całkiem udany, następnie dobry występ w Częstochowie w Memoriale. Przyszedł mecz ligowy i znowu coś nie wyszło. Dostałem szansę rehabilitacji w starciu z Polonią i swoje minimum zrobiłem. Niestety, jak się później okazało, był to mój ostatni ligowy występ. Zostało mi wystartować w ledwie dwóch rundach MDMP oraz dwóch turniejach towarzyskich - podsumował sezon 2016 w swoim wykonaniu wychowanek częstochowskiego klubu.
Między innymi przez odniesioną kontuzję podczas ćwierćfinału Indywidualnych Mistrzostw Polski w Pile nie pokazał pełni swoich umiejętności. 22-latek wystartował tylko w 4 meczach ligowych. - W całym sezonie zaliczyłem 15 występów, niektórzy zawodnicy tyle zaliczają w miesiąc. Kto wie jakby to się potoczyło, gdyby nie ta kontuzja. Tutaj pragnę podziękować wszystkim kibicom, którzy mnie wspierali, okazywali pomoc i dopingowali. Szczególnie po słabszych występach czy też w czasie leczenia kontuzji. To było naprawdę coś wspaniałego, że mogę na Was liczyć! Wasze ciepłe słowa mobilizowały do jeszcze cięższej pracy i dodawały nieco skrzydeł. Życzę Wam wielu emocji na stadionach w całej Polsce, szczególnie przy ul. Olsztyńskiej, gdzie głośny doping i okrzyk "Włókniarz" po wykonanej szkocji budzi podziw i przechodzą wtedy człowieka ciary - wyjaśnił częstochowianin.
W momencie gdy Włókniarz przyjął zaproszenie do PGE Ekstraligi stało się jasne, że Mateusza Borowicza może zabraknąć w ekstraligowej koncepcji składu Lwów na sezon 2017. Wygląda na to, że młody zawodnik trafi do II ligi, prawdopodobnie do jednego z klubów, które w 2017 roku wrócą na żużlową mapę Polski. - Chcąc się dalej rozwijać i regularnie startować muszę odejść z Włókniarza. Zawodnika pamięta się po tym jaki był jego ostatni sezon. Dla mnie był to pierwszy w gronie seniorów, niełatwy. Chcę wymazać z pamięci miniony rok i zacząć raz jeszcze seniorską karierę. Na dniach podpiszę kontrakt z nowym klubem w niższej klasie rozgrywkowej. Wierzę, że tam uda mi się być liderem zespołu, wiodącym zawodnikiem w lidze. A za kilka lat? Kto wie, być może znowu zobaczymy się na SGP Arenie, gdy ja będę przywdziewał biało-zielone barwy z lwem na sercu. Jeszcze raz wielkie dzięki dla wszystkich, do zobaczenia w sezonie 2016!