Po słabym sezonie 2015 apetyty na sukces były duże. W 2014 zawodnicy Orła dali kibicom sporo uciechy, jednak w poprzednim roku przede wszystkim kontuzje popsuły wszystkim nastroje. Zaczęło się od Rory'ego Schleina, który w tym sezonie po kolejnych urazach nie potrafił dojść do optymalnej formy. Nadziei nie spełnili także juniorzy, ponieważ na palcach jednej ręki można policzyć udane występy Oskara Polisa i Sebastiana Niedźwiedzia, który o wiele lepiej radził sobie w PGE Ekstralidze. Jedynym pozytywem były dobre występy Witalija Biełousowa, jednak ten po groźnej kontuzji kręgosłupa był zmuszony zawiesić swoją karierę do momentu powrotu do pewnej sprawności. Ciekawym posunięciem okazało się sprowadzenie Hansa Andersena, który w ubiegłym sezonie błyszczał na zapleczu Ekstraligi. W tym sezonie także był mocnym punktem, jednak zdarzyło mu się kilka słabszych występów.
Zestawienie Orła na sezon 2016 wyglądało obiecująco, choć mało kto wierzył w tak miażdżącą przewagę nad resztą po rundzie zasadniczej. Witold Skrzydlewski zapowiedział, że celem na ten rok jest utrzymanie sie w Nice PLŻ. W kadrze pojawiło się kilka nowych nazwisk, między innymi jeden z czołowych żużlowców Elite League, czyli Craig Cook. Nowym nabytkiem był także Robert Miśkowiak, dla którego rok 2014 był niezbyt udany, ale liczono na jego odrodzenie. Pojawiła się także nowa formacja juniorska, co okazało się świetnym ruchem, bo Piosicki i Bober spisali się dobrze.W trakcie sezonu kontrakt podpisał weteran Tomasz Gapiński, który szybko zaaklimatyzował się w drużynie i dorzucił kilka ważnych punktów. W zestawieniu znalazło się wielu świeżych zawodników, ale spora grupa żużlowców przedłużyła kontrakty z klubem, między innymi Hans Andersen, Jakub Jamróg i Mariusz Puszakowski i Rory Schlein.
Pierwszym meczem był wyjazd do Rzeszowa. W zespole pojawili się Craig Cook i powracający po urazie Rory Schlein. Brytyjczyk wygrał swój pierwszy start, jednak w dwóch kolejnych nie zdobył punktu i jak się okazało później, był to jego ostatni występ. Po tym meczu trenował jeszcze kilka razy na torze w Łodzi i próbował znaleźć optymalne ustawienia, jednak to nie przekonało Lecha Kędziory. Mecz zakończył się dość pechową porażką 50:39, a nieszczęście polegało na tym, że do jednego biegu z powodu przekroczenia czasu 2 minut nie wyjechał żaden z żużlowców, co skończyło się wynikiem 0:5 i odskoczeniem gospodarzy na kilka oczek. Był to jednak wypadek przy pracy, ponieważ kolejny mecz przeciwko Polonii Piła okazał się zwycięski w stosunku 47:43 i jak się okazało, Orzeł dopiero rozpoczynął drogę ku chwale. Łodzianie rozbijali kolejno rywali w pewnym momencie osiągając serię 11 meczów bez porażki. W tej drodze niewątpliwie jednym z większych wydarzeń było pokonanie w wyjazdowym spotkaniu Lokomotivu Daugavpils w stosunku 42:47, gdzie Łotysze wystąpili w najsilniejszym zestawieniu. Historyczne okazało się także zwycięstwo w Gdańsku nad miejscowym Wybrzeżem 40:50.
W zespole panowała świetna atmosfera, zawodnicy byli uśmiechnięci i nawet przed meczem można było podejść "zagadać", czy też zrobić sobie "selfie". Kolejne miażdżące zwycięstwa podtrzymywały świetne humory i na pewno przebywanie w parku maszyn Orła było miłym doświadczeniem.
Nie do końca wiadomo jakie zamiary na przyszły sezon ma Witold Skrzydlewski. Jak na razie zostały przedłużone kontrakty z Michałem Piosickim i Rohanem Tungate'm. Na pewno w przyszłym sezonie w barwach Orła nie ujrzymy Jakuba Jamroga, który powrócił do macierzystego klubu i Oskara Bobera, który po dobrym sezonie spróbuje swoich sił w Sparcie Wrocław. Prezes zapowiada walkę o utrzymanie, jednak trudno wierzyć, by ambicja pozwoliła mu na odpuszczanie.
W Orle bohaterów było wielu, mało kto zawiódł oczekiwania. Oczywiście zdarzały się też słabsze momenty. W pewnym momencie pogubił się Jakub Jamróg, jednak w końcówce sezonu odnalazł błysk. Problemy nie ominęły także weteranów, Hans Andersen ma na koncie kilka dobrych występów, jednak zdarzyło mu się kilka wpadek. Tomasz Gapiński także falował z formą w trakcie sezonu i nie wiadomo, czy Orzeł dalej będzie korzystał z jego usług. Na pewno można wyróżnić dwie postaci: byli to Oskar Bober i Timo Lahti. Młodzieżowiec w kilku spotkaniach, zwłaszcza domowych pokazał, że potrafi być szybszy od swoich bardziej doświadczonych kolegów, a Fin przez cały sezon jechał solidnie, jednak w końcówce objawił się jako prawdziwy lider, notując kilka dwucyfrowych wyników z rzędu.
Był to świetny sezon w wykonaniu Orła i dostarczył kibicom wielu emocji. Wydawało się, że to najpoważniejszy kandytat do awansu, jednak finał pozostawił niesmak i podejrzenie odpuszczenia zwycięstwa.