Blisko pięciuset zaproszonych gości, zapierające dech w piersiach górskie pejzaże, obecność legend sportów motocyklowych, a wśród nich indywidualny mistrz świata juniorów na żużlu - częstochowianin Maksym Drabik.
26 listopada 2017 roku maleńkie księstwo Andory zamieszkałe przez skromną populację (78 tysięcy), dostąpiło zaszczytu roli gospodarza gali FIM, podczas której uhonorowano 35 mistrzów świata jednośladów.
Maksym - syn Sławomira Drabika, dwukrotnego indywidualnego mistrza Polski na żużlu (tytuły zdobywał w 1991 i 1996 roku), chętnie przeprowadziłby się do Andory. Potrzebował kilku godzin, aby stwierdzić, że Andorra la Vella – najwyżej położona europejska stolica - stanowi doskonałą bazę wypadową dla miłośników sportów ekstremalnych. Spozierając na szczyty wschodnich Pirenejów, Maksym doszedł do wniosku, że Andora to idealne miejsce dla poszukiwaczy wyjątkowych doznań – zarówno w sporcie motorowym, jak i na nartach, tudzież na desce snowboardowej. Polak zdawał się czytać w myślach władz FIM, gdyż na rozdanie nagród zaproszono jedną z wybitnych postaci narciarstwa alpejskiego - Francuza Luca Alphanda. Luc, były król supergiganta i zjazdu, zwycięzca Rajdu Dakar w 2006, bił brawo polskim żużlowcom, gdy podczas ceremonii wyczytywał na scenie nację, która sięgnęła po prymat w Drużynowym Pucharze Świata.
Maksym Drabik, który w Andorra la Vella odebrał złoty medal za indywidualne mistrzostwo świata juniorów, nosi przydomek Torres. To efekt fascynacji kunsztem znakomitego hiszpańskiego zawodnika we freestyle motocrossie - Dani Torresa. Rodak Torresa, który gościł w Andorze - Maikel Melero, czterokrotny mistrz świata we freestyle motocrossie, rozpływał się w zachwytach nad polską publicznością. „Polscy fani fmx są przepełnieni pozytywnymi emocjami. Uwielbiam przyjeżdżać do Krakowa czy Gdańska na zawody Night of the Jumps, bo polscy kibice są fenomenalni. Doskonale czują ducha sportów motocyklowych” - wyznał w Andorze Maikel Melero. Co łączy Maksyma „Torresa” Drabika z Maikelem Melero? Pasja do jogi. Obaj poszukują harmonii ducha i ciała ćwicząc jogę.
Każdy z grona 35 mistrzów świata to wyjątkowa postać. Jason Doyle, który w sezonie 2017 sięgnął po tytuł indywidualnego mistrza świata na żużlu, wyznał, że Polska jest super mocarstwem w speedwayu zbudowanym na solidnych filarach. Zdaniem Australijczyka, polscy żużlowcy wyprzedzają konkurentów o lata świetlne, a jedynymi spośród rodaków Doyle’a, którzy mogą w przyszłości próbować dorównać polskim żużlowcom są Max Fricke i Brady Kurtz. Podobną opinię wyraził prowadzący galę FIM brytyjski dziennikarz Gavin Emmet, który nadmienił, że jedyną dyscypliną motocyklową podczas wrocławskich The World Games był żużel, w którym prym wiodą Polacy. Światowe władze rozumieją jednak potrzebę rozwoju speedwaya i pragną ekspansji tej dyscypliny na świecie, stąd chęć zakończenia drużynowej hegemonii Polaków w Drużynowym Pucharze Świata. Od 2018 roku zamiast DPŚ ma nastąpić nostalgiczny powrót do rywalizacji najlepszych par pod szyldem Speedway of Nations. Niewiele nacji może wystawić silne pięcioosobowe reprezentacje, stąd pomysł na okrojone składy i rywalizację duetów. Czy nowy twór okaże się sukcesem na miarę Motocross de Nations? Raczej nie, bo motocross to sport globalny, o czym świadczy liczba zgłoszeń do tegorocznych zawodów w Matterley Basin. Zresztą, gra komputerowa promująca motocross cieszyła się ogromnym zainteresowaniem w Andorze.
Dziewięciokrotny mistrz świata, Włoch Antonio Cairoli odczuwał głód rywalizacji, gdyż w zacisznym lobby hotelowym w Andorra la Vella, nie rozstawał się z konsolą. „Gdybym tak skakał na hopach jak czynię to na klawiaturze, nie zarobiłbym pięciu euro” - Cairoli żartobliwie skomentował swoje popisy przy joysticku.
Międzynarodowa Federacja Motocyklowa postanowiła wyjść naprzeciw oczekiwaniom współczesnych mediów i widzów. Stąd odważny pomysł, aby zamiast klasycznej konferencji prasowej, zorganizować sesję autografową w centrum kongresowym stolicy Andory. Na długo przed jej rozpoczęciem, tłumy miłośników sportów motorowych ustawiły się w kolejce. Wielu fanów przybyło z Francji, Włoch oraz Katalonii, aby zdobyć autografy gwiazd „dwóch kółek”. Na drzwiach centrum kongresowego umieszczono zaproszenie utrzymane w luźnej konwencji – „proszę nie przynosić obszernej kolekcji pamiątek, gdyż mistrzowie podpisują tylko jedną czapkę i proszę nie próbować karmić mistrzów, bo mogą gryźć”. Przewidywano, że sesja autografowa będzie trwała dwie godziny, ale ostatni szczęśliwy posiadacz podpisu Marca Marqueza i Toni Bou, opuścił centrum kongresowe po 2 godzinach i 30 minutach. To żywy dowód na to, że Andora, której federacja motocyklowa świętuje w tym roku 30 - lecie przystąpienia do FIM, oddycha sportem motorowym.
Hiszpan Toni Bou, legenda trialu, posiadacz 22 tytułów mistrza świata, tym razem nie musiał pokonywać ogromnych dystansów, gdyż mieszka 10 minut jazdy autem od hotelu Andorra Park, w którym odbyła się ceremonia. Nieco dłuższą marszrutę przebyła mama Brytyjczyka Dougie Lampkina, dwunastokrotnego mistrza świata w trialu. Lampkin, który pozował do wspólnych zdjęć z Toni Bou, nie narzeka na brak zajęć. „Jestem jeszcze bardziej zajęty aniżeli podczas czynnej kariery sportowej. Uczestniczę w wielu akcjach promujących trial na świecie. Podróże to dobra terapia po śmierci taty” - zwierzył się Dougie Lampkin.
Andora to nie tylko królestwo trialu. W Pirenejach chętnie osiadłby Chilijczyk Pablo Quintanilla - mistrz świata w rajdach terenowych, który przybył na galę FIM z odległego Valparaiso. Na dłuższy pobyt w Europie zdecydował się czterokrotny mistrz świata w supercrossie - Amerykanin Ryan Dungey, który w wieku 28 lat postanowił zakończyć karierę. Po gali w Andorra la Vella, Dungey wraz z małżonką Lindsay udał się do Barcelony, aby pochylić się nad dziełami Antonio Gaudiego. Mistrzowie jednośladów nie zamykają się w wąskim kokonie zainteresowań. Podczas gali FIM Dungey zasiadł na scenie niczym Bruce Springsteen i grał na gitarze…
Niewielu gości zaproszonych na ceremonię miało szansę wspiąć się na najwyższy szczyt Andory - Comapedrosa (2942 metry nad poziomem morza). Gala to nie tylko wyróżnienie, ale i ogrom obowiązków. Daniego Pedrosy, dwukrotnego mistrza świata w wyścigach szosowych w klasie 250 centymetrów sześciennych nie oglądano na salonach Andory, ale i tak Hiszpanie dysponowali liczną reprezentacją z uśmiechniętym od ucha do ucha Marciem Marquezem na czele. „Marquez to największa gwiazda gali, ale trudno się dziwić. Wszak Marc ma już sześć złotych medali, w tym cztery w królewskiej klasie Moto GP, więc to naturalne, że przykuwał uwagę kibiców” - wyznał Maksym Drabik, siedzący w bliskim sąsiedztwie Marqueza podczas sesji autografowej.
O sporym szczęściu może mówić kolega po fachu Maksyma Drabika - Duńczyk Jonas Knudsen. Mistrz świata w kategorii 250 w sierpniu ukończył 16 lat. Na galę do Andory wybrał się samolotem wraz z mamą Katriną. To była pierwsza podróż lotnicza Knudsena w życiu. O ile lot z Billund do Brukseli przebiegł bez zakłóceń, o tyle drugi odcinek był koszmarem. Samolot miał poważną usterkę techniczną i pilot postanowił wrócić do Brukseli będąc na wysokości Pirenejów. Pasażerowie cudem uniknęli tragedii. Knudsen odetchnął z ulgą lądując w Barcelonie z kilkugodzinnym opóźnieniem. Maksym Drabik gorąco namawia Duńczyka, aby przesiadł się na motocykl żużlowy z silnikiem o pojemności 500 centymetrów sześciennych, bo jak twierdzi Polak, „dopiero wtedy poczuje jak smakuje prawdziwy speedway”.
W Andorze mieszka silna reprezentacja żużlowców: Joonas Kylmaekorpi, Rune Holta, Fredrik Lindgren, Max Fricke. Wypada żywić nadzieję, że podczas kolejnej gali FIM, która w 2018 roku odbędzie się w Andorze, polski speedway będzie jeszcze liczniej reprezentowany. Jak słusznie zauważył, obecny w Andorra la Vella, wiceprezydent FIM - Andrzej Witkowski, „Polska jest liderem pod względem inwestycji jeśli chodzi o żużel”. Skoro biało – czerwoni dysponują najlepszym zapleczem, najliczniejszą widownią, hojnymi sponsorami wspierającymi żużel, to są podstawy, aby wierzyć, że do księstwa Andory za rok przybędzie dwóch mistrzów świata z orzełkiem na piersi. Wówczas cielęcina, łosoś, papryka, oliwki i szampan serwowane w hotelu Andorra Park będą smakować jeszcze bardziej…