Nicki Pedersen chciałby wrócić do reprezentacji Danii, choć konflikt z menadżerem drużyny narodowej Danii, Hansem Nielsenem mocno go zniechęca.
Pedersen zdobył w kadrze cztery złote medale FIM Speedway World Cup, ale w reprezentacji nie występował od czasu finału Monster Energy SWC w 2015 roku w Vojens.
Z poprzednim menedżerem, Andersem Secherem, łączyło Pedersena porozumienie, które przewidywało, że będzie pauzował w początkowych turniejach i wracał następnie do wyjściowego składu na baraż lub finał.
Wielki Hans Nielsen, który przejął prowadzenie kadry w 2016 roku, postanowił jednak w swoim pierwszym sezonie nie powoływać Pedersena na baraż w Manchesterze i dać kolejną szansę tej samej czwórce zawodników, która pojechała w pierwszym turnieju. Od tego czasu, bez Nickiego Pedersena w drużynie, Dania nie znalazła się w finale Monster Energy SWC. W 2016 roku odpadła w barażu, a w ubiegłym roku w Vastervik w turnieju nr.2 przegrała z Łotwą.
W czasie zeszłorocznego Pucharu Pedersen był zmuszony pauzować z powodu kontuzji.
- Zawsze mówię "nigdy nie mów nigdy". Nauczyłem się tego zdania, gdy pomieszkiwałem w Anglii. W tej chwili, w takim kształcie jak wygląda system i w taki sposób jak on jest prowadzony, nie chcę uczestniczyć. Uważam, że zasadą powinno być "dajmy najlepszemu szansę na wygraną", a najlepszemu składowi wyjechać na tor. Chcę po prostu być w drużynie, jeśli będę wystarczająco dobry, a jeśli nie, to mogę być poza nią. Powinno chodzić o możliwości, nie o politykę, ale to sprawa, która należy do Hansa Nielsena. On chciał pokazać, kto rządzi - powiedział Nicki Pedersen.
Choć wielu może się wydawać bezzasadnym brak woli jazdy w całym Pucharze, to Pedersen był niezadowolony z tego, że Nielsen nie chciał trzymać się zasady ustanowionej przez Sechera, czyli swojego poprzednika.
- Tak robiłem od wielu, wielu lat. Menedżer mógłby spróbować kogoś z młodszych zawodników. Wtedy wszedłbym do składu na półfinał lub finał. Przez lata tak działałem z innymi menedżerami. Wygrałem z nimi cztery mistrzostwa świata. Dwa z Andersem Secherem i dwa z Janem Staechmannem. Szanuję to, że Hans może nie chcieć tego typu rzeczy. Ale on przyjechał na ostatnią chwilę i chciał po prostu pokazać swoją pozycję. W zasadzie był na gotowy już zimą. Hans powiedział: "jeśli nie chcesz jechać w pierwszym turnieju, to nie pojedziesz też w następnym". Ja na to: "Szanuję tę decyzję, ale ja i tak nie pojadę w pierwszym turnieju". Wtedy do mnie oddzwonił i odrzekł: "dyskutowaliśmy o tym w federacji i będziesz dalej w składzie. Być może cię wstawimy". Ja jednak zawsze się trzymam tego, co mówię. Mówię, to co czuję i trzymam się zapowiedzi. Myślał, że mnie wystraszy i że zmienię zdanie. Ja jednak nigdy nie zmieniam zdania. Taki był tego początek. Nie żywię mimo to do niego złości. W takiej formie nie chcę jednak w tym uczestniczyć. Nie chcę mówić, czy to ja mam rację, czy on ma rację. Trzeba jednak mieć jakąś komunikację. Jeśli nie ma, to nigdy się nie dojdzie do właściwego miejsca. Myślę, że cały czas wszystko działa pod jego dyktando. Nie chce korzystać z wiedzy innych lub mojego doświadczenia, tego co przeszedłem przez ostatnie 10 lat. Szanuję to, co zrobił, ale rola zawodnika i rola trenera to dwie różne sprawy - kontynuuje Pedersen.
Teraz Duńczykowi zależy najbardziej na udanym powrocie po 18 miesiącach walki z urazami kręgów szyjnych. Jeśli uda mu się wstrzelić z formą, to odrzucenie go ze składu reprezentacji będzie ciężkim wyzwaniem dla Nielsena.
- Nie jestem totalnym głupcem. Jeśli będę wystarczająco dobry, a wydaje mi się, że w tym momencie powinienem dochodzić do tego poziomu... nie mówię nie. W obecnym układzie będę jednym z tych, którzy mogą się liczyć. Jeśli będą mnie chcieli w składzie, to będzie można to przedyskutować. Będzie to musiała być jednak bardzo dobra dyskusja - kończy trzykrotny Indywidualny Mistrz Świata, Nicki Pedersen.