Wiele wskazuje na to, że pierwotna koncepcja zostanie jednak nieco zmieniona. A wszystko przez upadek na treningu Daniela Bajora. Tor po zimie był w niezłym stanie, ale wciąż nie tak dobrym, by młodzi zawodnicy mogli jeździć na nim z pełnym ryzykiem. Po upadku Bajora, Marek Cieślak zdał sobie z tego sprawę i wyciągnął wnioski. 20-latek co prawda nie brał udziału w rywalizacji, bo władze Włókniarza dogadały się już z KSM-em Krosno i zawodnik będzie występował tam jako gość.
Wciąż niewyjaśniona jest za to sytuacja Dominika Majchrzaka, Mateusza Świdnickiego, Adriana Bialka i Adriana Woźniaka. Na domiar złego Świdnickiemu podczas treningu spalił się silnik.
– Każdy z nich ma jeszcze wiele do poprawy i z każdym z nich chciałbym w tym roku popracować. Z tego powodu postanowiłem nieco zmodyfikować plany. Klub bez względu na decyzję o wypożyczeniu i tak będzie opiekował się zawodnikami. Chciałbym, by każdy z nich trenował w Częstochowie, a jedyna różnica dotyczyłaby występów w rozgrywkach ligowych. Do klubów wypożyczeni żużlowcy będą jeździć bezpośrednio przed konkretnymi zawodami. Wiadomo, że w Częstochowie mamy lepsze warunki, by zadbać o nich niż kluby II ligi – mówi Marek Cieślak.
Stawka rywalizacji nie jest więc już tak wysoka jak wcześniej. Nad wszystkimi młodzieżowcami bez względu na przynależność klubową i tak będzie czuwać szkoleniowiec Włókniarza. Różnica będzie dotyczyła najwyżej kilkunastu występów w najniższej klasie rozgrywkowej. Zawodnicy, którzy zostaną pod Jasną Górą dostaną szansę tylko w razie kontuzji podstawowej dwójki. Już pierwsze treningi potwierdziły, że Gruchalski i Świącik przerastają resztę umiejętnościami i na razie ich pozycja jest niezagrożona.