Menadżer toruńskiej drużyny martwił się stanem zdrowia Doyle. Na całe szczęście Australijczyk i klub z Torunia mogą odetchnąć z ulgą. Mistrz Świata nie ma żadnych złamań i wczoraj mógł wyjść z gorzowskiego szpitala. Upadek lidera Aniołów wyglądał fatalnie, dobrze, że tak to się skończyło. W rozmowie z naszym portalem Jacek Frątczak nie miał jeszcze konkretnych informacji o stanie zdrowia Jasona.
-Martwi mnie natomiast to jaka będzie sytuacja zdrowotna z Jasonem, bo ciężko go będzie zastąpić. Na pewno szczęście w nieszczęściu polega na tym, że nawet jeżeli jest, jakiś uraz czy to palec, kciuk, nadgarstek, cokolwiek to biorąc pod uwagę skale tego wypadku, jego dramaturgię i przebieg to i tak mamy do czynienia ze sporym szczęściem. Ja taki wypadek Australijczyka w podobnym przebiegu widziałem i skończył się z moją przygodą z żużlem na jakiś czas-wyjaśnił Frątczak
Drużyna z Torunia walczyła dzielnie do samego końca. Większość osób myślała, że nie wyjdą z 30 punktów, tym bardziej że już w pierwszym biegu straci mocny punkt zespołu.
-Szczęście nam nie sprzyja zdrowi byli wszyscy przed meczem, ale tak jak na Titanicu, zdrowi byli w większości a szczęścia im zabrakło. Straciliśmy lidera Mistrza Świata od pierwszego biegu. Wiadomo też, że przyjechaliśmy do drużyny, która na swoim torze jest wymagająca. No cóż, brak lidera, ja nie lubię bawić się w matematykę. Mecz się zakończył, takim wynikiem jak się zakończył, no cóż, przegraliśmy ten mecz. Brakowało nam trójek przede wszystkim i wygranych wyścigów. Trochę błędów popełniliśmy. Walczyliśmy, był moment, że udawało nam się te wyścig wygrywać indywidualnie, gdzieś tam drużynowo trochę, ale zdecydowanie wygrała drużyna lepsza. Taki jest żużel, nie zawsze praca przekłada się na wynik punktowy. Nam szczęścia dzisiaj zabrakło, gratuluje Gorzowianom- oznajmił kierownik ekipy Aniołów
Przedstawiciel ekipy z grodu Kopernik widzi jednak jakieś pozytywy i był zadowolony z postawy swoich zawodników, na pochwalę, zasłużył młodszy z braci Holderów.
-Jestem bardzo zadowolony z Jacka Holdera, który wykonał bardzo ciężką pracę. Duża radość jest z mojego punktu widzenia we współpracy z tym zawodnikiem. Ja wiem czego się po nim spodziewać, bo jest szybki, ale miał mieć dziś inną rolę. Niestety wyszło, tak jak wyszło- zakończył menadżer Get Well.