Jak wygląda to naprawdę? Zaraz wam opowiem. Bardzo się cieszę, że klub z miasta nad Wartą przyznał mi akredytacje. Na Jancarzu czuję się świetnie. Zapominam o wszystkim. Uwielbiam tę adrenalinę, ten zapach wtedy tak naprawdę wiem, że żyję. W niedzielę na stadion przybyłam jakoś ok. 17:30, żeby zdarzyć, wejść przed zawodami do parku maszyn, poobserwować żółto-niebieskich. Tym razem trochę się spóźniłam, bo nasi żużlowcy byli już na obchodzie toru. Rozglądam się po parku maszyn, obserwuję mechaników, jak przygotowują maszyny, sprawdzam składy i idę do żółtego stolika, gdzie siedzę przez cały mecz. W trakcie zawodów dzieje się dużo rzeczy staram się zapisywać wszystko w głowie, żeby później móc zapytać o to żużlowca, który brał udział w danej sytuacji. Niestety nie należę do osób ogarniętych i jak przychodzi co do czego, dopada mnie skleroza i muszę improwizować. Za każdym razem obiecuję sobie, jednak że wszystko będę zapisywać na papierze, ale wiadomo obiecanki cacanki....
Po spotkaniu udajemy się pod park maszyn. Kiedy zawodnicy przebiegną cały stadion i przybiją piąteczki kibicom, wtedy wpuszcza nas ochrona i się zaczyna polowanie na żużlowca. Wydawać by się mogło, że każdy chce rozmawiać, ale nie jest tak do końca. Nie zawsze każdemu mecz wyjdzie, ktoś zrobi mało punktów i po prostu jest zdenerwowany i nie chce o tym rozmawiać. Trzeba to zrozumieć i uszanować. Stoję przy szatni zawodników i się rozglądam. Trzeba mieć oczy dookoła głowy. Dostrzegam Pawła Przedpełskiego, który już rozmawia z jednym z dziennikarzy, dołączam się do wysłuchania tego, co Paweł ma do powiedzenia. Jednocześnie jestem pod ogromnym wrażeniem, że zawodnik, który pojechał średnie zawody, chce rozmawiać za to wielki szacun! Podobnie było z Szymonem Woźniakiem, z nim też miałam okazję rozmawiać, a wypowiedzi obu Panów pojawią się już jutro na naszym portalu.
Stojąc przy szatni, dostrzegam menadżera Get Well Toruń, który ciągnie walizkę, a na głowie ma kaptur. Zastanawiam się, czy iść i czy moje pytania będą na miejscu, bo nie chce nikogo dobijać, tym bardziej że w tamtym czasie nie było wiadomo co z Doylem. Podchodzę i nagrywam. W międzyczasie spoglądam w prawo i widzę tłum kibiców, którzy atakują kapitana żółto-niebieskich. Jedni chcą zdjęcie, inni autograf. Czekam cierpliwie, aż tłum opuści Vaculika i wkraczam. Najpierw pytam, czy mogę zająć chwilę, Martin się zgadza, ale zaznacza, że spieszy się na samolot. Do głowy przychodzi mi tylko jedno pytanie: Jak ocenia swój dzisiejszy występ?
-Jestem z siebie zadowolony. Wygraliśmy bardzo ciężki spotkanie, bo Get Well Toruń to rywal z górnej półki. Ta wygrana jest bardzo ważna. Miałem też takie biegi, które były takie no nie najlepsze. W końcówce już złapałem ten optymalny rytm i już było wszystko ok, także się z tego cieszę. Życzę też Jasonowi, żeby szybko doszedł do zdrowia, bo to jest bardzo dobry zawodnik i kumpel i życzę mu, żeby jego i nas wszystkich omijały kontuzje. Chciałbym też podziękować wszystkim kibicom, którzy przyszli nas dopingować na ten pierwszy mecz. Wspaniale jak się widzi tych wszystkich kibiców na trybunach i jest to super.
Cieszę się, że Vaculik mimo tego, że spieszył się na samolot i cała rozmowa odbywała się w biegu, bo w tym czasie pakował się do busa, a jednak poświęcił mi chwilę. Stal ma fajnego kapitana!
Jednak nie każdy żużlowiec jest chętny na rozmowę i trzeba to zrozumieć. Bartek też chętnie odpowiada na pytania, ale dostać się do niego i przebić przez tych wszystkich kibiców często graniczy z cudem. Cóż tak to wygląda.....