Po meczu w Poznaniu doszło do spięcia pomiędzy juniorami rzeszowskiej Stali: Mateuszem Rząsą oraz Aureliuszem Bielińskim.
W konsekwencji na dzień po tym zdarzeniu zarząd Stali Rzeszów w wydanym oświadczeniu m.in. zakomunikował, iż Aureliusz Bieliński został zawieszony w prawach zawodnika.
Kolejnym incydentem tego dnia było krótkie spięcie w parku maszyn pomiędzy naszymi juniorami w związku z czym Aureliusz Bieliński został zawieszony w prawach zawodnika Stali Rzeszów.
Powodami tej decyzji są po pierwsze skandaliczne zachowanie po zawodach, po drugie ignorowanie trenera i kierownika drużyny, po trzecie celowe działania na szkodę drużyny.
Całą sytuację na spokojnie tłumaczy prezes Ireneusz Nawrocki, który ma do wychowanka gdańskiego Wybrzeża żal o to, że jak już zdecydował się wystartować to powinien dać z siebie wszystko.
- Gdzieś tam od słowa do słowa, doszło do przepychanek. Nie była to jednak żadna bójka. Całe to zajście plus brak jazdy skutkowało zawieszeniem Bielińskiego w prawach zawodnika. Szkoda, bo chcieliśmy mu w Poznaniu dać jeszcze jedną szansę. On już wcześniej miał troszeczkę takie doły, bowiem chciał kończyć karierę. Próbowaliśmy mu pomóc m.in. organizując dodatkowe sesje z naszym trenerem mentalnym. Niestety, chłopak sobie z tym wszystkim nie poradził. Trochę się temu nie dziwię, bo miał on ostatnio trudny okres: przejście do nowego klubu i rodzinna tragedia, w postaci śmieci ojca. Jednak skoro zdecydował się jechać, to trzeba było jechać. A takich rzeczy, żeby specjalnie wjeżdżać w taśmę, nie wolno robić - powiedział prezes Speedway Stali Rzeszów S.A, Ireneusz Nawrocki.