Kibice Bartka Zmarzlika długo musieli czekać na wygraną, przez niego Memoriału legendy gorzowskiego speedwaya. Cierpliwość bardzo się opłaciła, bo radość po turnieju była ogromna. Cieszył się cały stadion, cieszyli się włodarze gorzowskiego klubu i cieszył się Bartek Zmarzlik.
Chodź początek zawodów nie układał się po myśli F16. Bartek po 3 swoich startach uzbierał jedynie 4 punkty.
-Na początku chciałem co nieco sprawdzić na gorzowskim owalu. Sporo testów, ale fajnie, z uśmiechem, bo ostatnie biegi całkiem fajne. Do trzech razy sztuka. Trzeba czekać, robić swoje i słuchać swojego sumienia, które podpowiada co do jazdy, ustawień. Gdy ze wszystkimi się rozmawia i szuka się czegoś, czego się nie wie, to jedzie się do biegu i nic nie działa. Lepiej zaryzykować dwa, trzy razy po swojemu, a czwarta decyzja będzie odpowiednia-powiedział zwycięzca 15 Memoriału Edwarda Jancarza
Triumfator Memoriału mimo słabego początku dostał się do półfinałów, a potem do finału.
-W półfinale to też nie do końca było to, co chciałem, bo jechałem drugi. W powtórce biegu trochę inaczej ułożyłem nogi i głowę na starcie i było całkiem inaczej. Jak widać, w żużlu decydują niuanse. Niuanse, niuanse i jeszcze raz niuanse- oznajmił ulubieniec fanów z miasta nad Wartą.
Dwie poprzednie edycję upamiętniające legendę gorzowskiego speedwaya wygrał Patryk Dudek. Zmarzlik mimo słabego początku przełamał dobrą passę Dudka i wygrał.
-Myślę, że na pewno jest to nagroda za czekanie, za trenowanie, za cierpliwość. Takie zwycięstwo daje kopa do przodu, ale trzeba robić swoje i spokojnie podchodzić do każdych zawodów -zakończył Zmarzlik.