Zrobię wszystko co w mojej mocy, aby udowodnić, że należę do elity i zasłużyłem na "dziką kartę". Postaram się udowodnić, że to była słuszna decyzja - mówił Martin Vaculik w listopadzie ubiegłego roku zaraz po tym, jak BSI przyznało mu stałą dziką kartę na występy w tegorocznym Grand Prix.
Sezon boleśnie zweryfikował jego plany. Już w pierwszej połowie kwietnia Słowak doznał kontuzji, po której przez kilka tygodni musiał odpoczywać od żużla. Vaculik opuścił przez to dwa turnieje Grand Prix (Warszawa, Praga), a w trzech kolejnych uzbierał w sumie jedynie siedem punktów. Lepszy występ zanotował dopiero w Malilli, gdzie wywalczył 10 "oczek".
Na cztery rundy przed zakończeniem tegorocznych zmagań w Grand Prix Vaculik ma na swoim koncie 17 punktów i plasuje się na 15. pozycji. Słowak nie ma szans na zajęcie miejsca w czołowej ósemce na koniec sezonu, co sprawia, że zostanie w GP tylko wtedy, gdy ponownie otrzyma stałą dziką kartę.
- W ubiegłym roku przyznano mi dziką kartę, ale teraz jest wielu dobrych żużlowców na całym świecie, którzy jeżdżą na wysokim poziomie. Ich też chcą oglądać kibice. Zobaczymy, co będzie. Nie myślę o dzikiej karcie. Skupiam się tylko na tym, by dać z siebie wszystko na torze - mówi Vaculik, cytowany przez speedwaygp.com.
Słowacki żużlowiec liczy na bardzo udany występ w turnieju Grand Prix Polski w Gorzowie, który odbędzie się w najbliższą sobotę. Tor na stadionie im. Edwarda Jancarza zna jak własną kieszeń, bo na co dzień reprezentuje Cash Broker Stal.
- Jestem podekscytowany tymi zawodami. Tor w Gorzowie jest jednym z najlepszych do ścigania. Doskonale tam się jeździ. Ponadto sam stadion jest piękny - podkreśla Vaculik.