Rozmowa z trenerem Mirosławem Berlińskim o mijającym sezonie w Nice Polskiej Lidze Żużlowej. Jak okiem trenera wyglądał sezon 2018 i z jakimi celami zespół przystąpi do kolejnego sezonu?
Nie udało się odrobić strat z początkowej fazy sezonu i zajęliśmy dopiero szóste miejsce w rozgrywkach Nice 1. Ligi Żużlowej. Musimy mówić o sporym rozczarowaniu, ponieważ przed sezonem cele były ambitniejsze.
- Muszę się z tym zgodzić, nasze cele były inne. Zarząd przedstawił jednak je przed trenerem Lechem Kędziorą i nie osiągnął celu. Trudno mi się wypowiadać o jeździe poszczególnych zawodników, ponieważ był trener, który to wszystko kontrolował i miał nad nimi pieczę. Przejąłem zespół dopiero od połowy sezonu i mogę mówić dopiero, co działo się od tego momentu.
Początek był bardzo zły. Dwie domowe porażki i ogromny pech w postaci kontuzji Andersa Thomsena. Później szczęście było również daleko. Meczowa dyskwalifikacja Thomsena i uraz Mikkela Michelsena odebrał kilka punktów. Po wygranej w Lublinie uwierzył Pan, że drużyna rzutem na taśmę wskoczy do fazy play-off, czy już wcześniej było wszystko pozamiatane?
- Po Lublinie nasze szanse rozkładały się tak na 50%. Byłoby bardzo dobrze, gdyby udało się wejść do najlepszej czwórki, ale każdy zdawał sobie sprawę, że ta pierwsza połowa rozgrywek była w naszym wykonaniu zawalona. Staraliśmy się wskoczyć do czwórki, ale się nie udało i zakończyliśmy sezon zbyt wcześnie. Nasze wysiłki na nic się zdały.
Trener Lech Kędziora pożegnał się z klubem po serii kiepskich rezultatów. Przejął Pan drużynę w połowie sezonu. Wydaje się, że zmiana była pozytywna. Zawodnicy zaczęli jechać lepiej i osiągać lepsze wyniki. Straty niestety były spore i zabrakło czasu.
- Mogę się tylko zgodzić. Cieszę się, że drużyna zaczęła jechać na wyższym poziomie. Zawodnicy mieli chęć do jazdy i było widać ich zadowolenie. Starali się robić wynik. Pomógł im nasz tor w Gdańsku, ponieważ chwalili ten tor i dobrze im się jeździło.
Zadebiutował Pan w meczu o wszystko. Na dzień dobry w domowym starciu z Car Gwarant Startem Gniezno kontuzji nabawił się Mikkel Michelsen i zrobiło się nieciekawie. Udało się wygrać, ale uciekł bonus.
- W sporcie trzeba mieć oprócz umiejętności trochę farta. Bez tego w żużlu naprawdę jest ciężko, aby wszystko się układało. Zabrakło nam szczęścia w tym sezonie. Miejmy nadzieję, że za rok karta się odwróci.
Będzie Pan prowadził Zdunek Wybrzeże Gdańsk w przyszłym sezonie? Po co szukać kogoś z zewnątrz skoro odpowiednia osoba na to stanowisko, jest na miejscu w klubie?
- Też tak mi się wydaje, ale decyzja należy do zarządu. Myślę, że w najbliższym czasie się spotkamy i będziemy rozmawiać na ten temat.
Nie da się ukryć, że przed klubem ciężki czas. Trzeba zrobić wszystko, aby Duńczycy zostali w Gdańsku. Jak ocenia Pan szanse na powodzenie w tej sytuacji?
- Jest to nasz priorytet. To prawda, że widziałbym trójkę naszych Duńczyków w składzie na następny sezon. Mieli problemy z kontuzjami i nie przeszkodziło im to w skutecznej jeździe. Wyrobili sobie markę i są chwaleni. Kibice oczekują ich pozostania i muszę zapewnić, że robimy wszystko, aby tak się stało. Miejmy nadzieję, że uda się ich zatrzymać. Czy kluby z PGE Ekstraligi mają w swoich notesach zapisanego Mikkela Michelsena? Przejście do najwyższej klasy rozgrywkowej nie zawsze daje pewność dobrych wyników. Czasami jest lepiej poczekać rok i wejść do PGE Ekstraligi z drużyną z Gdańska.
20 września na stadionie w Gorzowie zostanie rozegrany finał Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów. Dominik Kossakowski, Karol Żupiński i Marcin Turowski w tych rozgrywkach spisują się dobrze i w nagrodę pojadą w finale. Z jakim nastawieniem udacie się do Gorzowa? Brązowy medal jest w zasięgu?
- Łatwo się mówi - brązowy medal. Gdyby udało się nam sięgnąć chociaż o ten brąz, to można byłoby powiedzieć "aż brązowy medal". Stawka w tych zawodach jest naprawdę bardzo wyrównana i silna. Zespoły z PGE Ekstraligi mają znakomitych zawodników. Mogę w tym miejscu wymienić na przykład Fogo Unię Leszno i Get Well Toruń. Uważam, że będzie można zaliczyć nasz występ na duży plus, jeśli uda się nawiązać walkę z tymi drużynami.
Miała być walka o awans, a jest przedwcześnie zakończony sezon. Kibice na pewno są rozczarowani. Co powie im Pan przed zimową przerwą?
- Trzeba patrzeć w przyszłość. Robimy wszystko, aby drużyna była zbudowana na awans. Dużo rozmawiamy i chcemy być mocni w przyszłym roku. Planujemy zbudować zespół, który będzie gotowy na jazdę w PGE Ekstralidze.
Wywiad przeprowadzony dla klubowej strony Wybrzeża Gdańsk