W jakim miejscu się znajdujemy? Zapewne nie tylko ja się zastanawiam nad dalszą koleją rzeczy. Stal Rzeszów nie otrzymała licencji. Jednych to dziwi, innych nie. Znajdą się też i tacy, którzy wiedzieli że o ten dokument może być trudno ale w ostatecznym rozrachunku PZM wyda licencje warunkową, zezwalającą na start „Żurawi” w przyszłym sezonie w Nice Polskiej Lidze Żużlowej, lidze do której sobie miejsce wywalczyli na torze. Od pewnego czasu słychać echo rozmów z drużynami, które ewentualnie mogłyby zająć miejsce zespołu z podkarpackiego. Problem w tym, że nikt się skusić nie chce. Przynajmniej oficjalnie.
Zacznijmy jednak od początku. Brak licencji jest kwintesencją minionego sezonu. Ireneusz Nawrocki wchodząc do żużla był odmieniany we wszystkich przypadkach. Głośno zrobiło się o zatrudnieniu Grega Hancocka, o utworzeniu turnieju, którego nagrodą były diamenty. W tle jednak przygrywała melodia niezadowolonych osób, którzy nie mogąc ujawniać tożsamości lub obawiając się konsekwencji tajemniczo ale konsekwentnie poddawali we wątpliwość wiarygodność prezesa rzeszowskiego klubu. Obcy nam nie był temat zaległości finansowych a także nieobecności żużlowych gwiazd na zawodach ligowych Stali i poszczególnych rundach Speedway Diamond Cup. Do tego doszedł problem z nieopłaconym do końca samochodem – nagrodą dla kibica. Ireneusz Nawrocki uspokajał sytuację, ale im więcej mówił tym robiło się dziwniej. Zamiast rozwiewać wątpliwości te zaczęły jeszcze bardziej nas otaczać. Wypowiedzi, które same sobie przeczyły postawiły wielki znak zapytania przy zespole z Rzeszowa. Byli jednak i tacy którzy do końca wierzyli, że jeżeli problemy są to zostaną one rozwiązane. Zaliczałem się do tego grona. Zwiodła mnie osoba Grega Hancocka. Myślę sobie, jeżeli Amerykanin po całym sezonie postanowił zostać na kolejny rok w zespole Nawrockiego to chyba tak źle tam nie jest. Okazało się, że jest. Greg się nie uskarżał bo kasę zapewne dostał. Ale reszta?
Liga na pewno ruszy. Ale w jakim kształcie? Czy warto powoływać zespół z 2 Ligi Żużlowej do grona w Nice Polskiej Lidze Żużlowej, tylko po to aby utrzymać parzystość drużyn? Nie zapominajmy, że budżet zespołów z tych dwóch lig się różni. Inaczej buduje się skład na zaplecze Ekstraligi a inaczej na najniższy szczebel rozgrywek. Krużyński zakłada czapeczkę świętego Mikołaja i z workiem prezentów oczekuje kandydata do jazdy w NPLŻ. A jest kilka rzeczy wartych uwagi: transmisje telewizyjne, większe pieniądze, atrakcyjność rywala. Klub jednak coś może stracić. Cały ligowy sezon. Objeżdżanie całej Polski tylko po to aby dostawać w plecy różnicą 25 i więcej punktów negatywnie odbije się przede wszystkim marketingowo. Zatem klub, który zdecyduje się wejść do gry niech skalkuluje, czy na tej zabawie więcej zyska czy więcej straci.