Aha, kolega wpadł na ciekawy pomysł, by zrobić cykl wspominkowy nazwany roboczo 2/10. Macie jakieś skojarzenie? Tak, chodzi o to, by przypomnieć sylwetki zawodników, którzy przez całą niemal karierę byli przyspawani do tychże niewdzięcznych numerów. Którzy zawsze mieli pod górkę, bo będąc przeciętniakami musieli się zmagać z gwiazdami, stąd też pogubili w życiu mnóstwo punktów i splendoru. Bo zawsze im czegoś brakowało. Stawali się bohaterami miejscowych legend.
Ciekawy zestaw tworzyła bydgoska Polonia w latach 90. Ci stanowiący tzw. uzupełnienie składu - na miejscowej kopie i popychani np. przez Tomasza Golloba - potrafili przyjeżdżać w konfiguracji 5:1, zostawiając za plecami medalistów IMŚ. By na wyjazdach nierzadko mieć problemy ze złamaniem motocykla. Nie tak bywało z Waldemarem Cieślewiczem, Robackim czy całą armią średnio utalentowanej młodzieży, która we wspomnianej konfiguracji wytrzymywała już dużo krócej – jeden łuk, okrążenie, dwa, maksymalnie trzy? A później tę kopę przeniósł do Wrocławia dr Ryszard Nieścieruk i przekuł na trzy tytuły DMP w latach 1993-95. To był dopiero doktorat.
Skoro jesteśmy w pomorskich rejonach. Darek Sajdak, były mechanik Rickardssona i Crumpa, wspomniał ostatnio, że dziwi się, iż przy okazji tych nocnych gonitw teamów z miejsca na miejsce nie doszło jeszcze do większej drogowej tragedii. Na tę okoliczność skontaktował się ze mną Ryszard Dołomisiewicz, odkrycie ostatniego sezonu przy eksperckim mikrofonie. Otóż Dołek przypomniał, że 27 kwietnia 2011 roku, właśnie podczas takiego wyścigu, zginął Zdzisław Rutecki, który po przygodzie w Łodzi opiekował się Aleksandrem Łoktajewem.
Rzeczywiście, zasłużony Rutecki zginął najpewniej dlatego, że spał w busie niezabezpieczony żadnymi pasami, a rzecz się działa pod Toruniem. Nie wszystkie takie wydarzenia, zakończone mniej tragicznymi skutkami, ujrzały też światło dzienne.
W tym zwariowanym sporcie, jedynym w swoim rodzaju, na drogach trzeba uważać nie mniej niż na torze.
Źródło: Przegląd Sportowy