Tomasz Gollob zakończył swoją niesamowitą drogę przez trudy zwycięstwem w cyklu FIM Speedway Grand Prix w 2010 roku. Człowiek, na którym w wielkiej mierze spoczywały oczekiwania całego kraju zdołał w końcu osiągnąć swoje przeznaczenie. W tym samym roku srebro wywalczył Jarosław Hampel. Wynik ten powtórzył w 2013 roku. Następny sezon to pokaz wielkiej formy Krzysztofa Kasprzaka. Został wicemistrzem świata, tracąc do Grega Hancocka tylko 8 punktów. Tak blisko złota spośród Polaków nie był nikt od czasu zwycięskiego roku Golloba. Kandydatów do przyszłych zwycięstw jednak nie brakuje. W tym roku spróbują swoich sił Bartosz Zmarzlik, Maciej Janowski, Patryk Dudek i Janusz Kołodziej. Kto z nich może mieć największe szanse? Przyjrzyjmy się temu…
Bartosz Zmarzlik
Aktualny wicemistrz świata, w zeszłym roku stracił do zwycięzcy cyklu, Taia Woffindena, 10 punktów. Zapewnił wszystkim fanom czarnego sportu emocje niemal do ostatniego biegu sezonu, choć sprawa wygranej Anglika mogła wydawać się pewna już na półmetku. Zmarzlik zachował szanse na wyprzedzenie „Woffy’ego” aż do półfinału ostatniej rundy na toruńskiej Motoarenie. Po drodze wygrywał w Adrian Flux SGP Wielkiej Brytanii i cztery razy meldował się w finałach. Regularność pod drugim względem była jednak po stronie Woffindena, co mogło okazać się decydujące dla losów mistrzostwa. „Woffy” awansował do ośmiu finałów z dziesięciu, zaś Zmarzlik, mimo że meldował się w półfinale dziewięć razy, to ostatecznie do decydującej gonitwy wieczoru wchodził tylko w czterech przypadkach. Bartek już od dłuższego czasu jest przedstawiany jako następca Golloba, swojego mentora we wczesnych latach kariery, gdy obaj jeździli dla Stali Gorzów. Stało się o nim głośno już w wieku 19 lat i 140 dni, gdy zwyciężył w Gorzów SGP 2014. Wciąż pozostaje najmłodszym zwycięzcą rundy SGP w historii. Już na początek kariery w roli stałego uczestnika cyklu, w 2016 roku sięgnął po brązowy medal. Zmarzlika stać z pewnością na jeszcze więcej, ale musi się liczyć z konkurencją ze strony jeszcze kilku kolegów z kadry.
Maciej Janowski
Już od czasu roztoczenia nad nim opieki przez Grega Hancocka, jak się później okazało rywala w SGP, „Magic” był typowany na przyszłego mistrza świata. Po latach okazuje się, że Janowski daje wiele oznak, że prezentuje poziom odpowiedni do tak wysokiego wyzwania. Dwa z rzędu sezony ukończone na czwartych miejscach w 2017 i 2018 roku to nie lada wyczyn w stawce najlepszych na świecie. Nie wspominając o wygranych pięciu rundach SGP, po raz pierwszy w 2015 roku w Daugavpils. Następnie wrocławianin był najszybszy w finałach: SGP Danii w Horsens (dwukrotnie), Adrian Flux SGP Wielkiej Brytanii w Cardiff oraz w ostatnim sezonie, w Norrbil SGP Szwecji w Hallstavik. Na pewnym etapie sezonu 2017 Janowski był już liderem klasyfikacji cyklu, ale obniżka dyspozycji ostatecznie kosztowała go szansę na medal w jego końcowej fazie. Tym razem Maciej zapewne będzie chciał wreszcie wejść na podium, ale równocześnie będzie chciał na nie powrócić…
Patryk Dudek
Żużlowiec Falubazu w debiutanckim, pełnym sezonie w SGP pojechał wręcz przebojowo. 2017 rok kończył z sensacyjnym srebrnym medalem, czyli najlepszym wynikiem debiutanta od czasu powstania SGP w 1995 roku. Dudek po Toruń SGP zapisał się również na liście zawodników z wygranym turniejem. W zeszłym roku ponownie liczył się w rozgrywce o medale. Wygrał AZTORIN SGP Słowenii, po której wszedł na piąte miejsce w klasyfikacji z zaledwie 5 punktami straty do trzeciego - na dwie rundy przed końcem sezonu. Trzy dni po wiktorii w Krsko przydarzył mu się jednak nieszczęśliwy wypadek w meczu ligi szwedzkiej, w którym doznał złamania kości ramiennej. Spadł na dziewiąte miejsce w tabeli, bo na torze w zeszłym roku więcej się już nie pojawił. Utrzymanie zawdzięcza przyznaniu przez Komisję SGP stałej dzikiej karty. Szybkie postępy sugerują, że w końcu Dudek może pokonać sięgające dekady oczekiwanie Polaków na nowego mistrza świata. Nie można jednak zapomnieć o ostatnim kandydacie…
Janusz Kołodziej
Zwycięzca GP Challenge 2018 w Landshut, Janusz Kołodziej wraca do cyklu FIM Speedway Grand Prix, w którym występował po raz ostatni w 2011 roku. W 2010 roku dwukrotnie wchodził do finału jadąc z dzikimi kartami, przez co zyskał sobie stałą przepustkę na kolejny rok. Żużlowiec rodem z Tarnowa nie był jednak w stanie pokazać się z najlepszej strony. Zakończył sezon na 14. miejscu z 50 punktami zdobytymi w 10 rundach. Kolejne lata spędzone poza SGP nie były jednak dla Kołodzieja czasem wypadnięcia poza grono światowej czołówki. Aż trzy razy zwyciężał w Indywidualnych Mistrzostwach Polski, co daje mu więcej tytułów od Zmarzlika, Janowskiego i Dudka razem wziętych i stawia na piątym miejscu w klasyfikacji wszechczasów. W 2010 roku był w reprezentacji, która zdobywała złoto FIM Speedway World Cup w Vojens, podobnie jak w 2011 w Gorzowie. Regularnie lokujący się wśród najskuteczniejszych w PGE Ekstralidze, Kołodziej nie miał okazji zabłysnąć tak mocno na arenie międzynarodowej co jego młodsi koledzy. W powrocie nie można jednak wykluczyć, że będzie mógł zamieszać w stawce.