Ireneusz Nawrocki założył sobie, że najpóźniej do końca ubiegłego tygodnia złoży dokumenty do PZM, mając nadzieję że centrala otworzy ponownie proces licencyjny dla Stali Rzeszów. Przypomnijmy, że rzeszowski klub nie otrzymał zgody na starty w Nice 1. Lidze Żużlowej ze względu na zaległości finansowe. Na zwolnione w ten sposób miejsce PZM rozpisał konkurs na dziką kartę, do której jednak prócz „Żurawi” ( którzy wciąż nie spełniali warunków licencyjnych) nie zgłosił się żaden klub. Na ten moment na zapleczu ekstraligi żużlowej nadal jest wakat a terminarz rozpisano dla 7 zespołów. W każdej kolejce pauzować będzie jedna z drużyn.
Prezes Stali nie zdążył jednak skompletować dokumentów jak sobie wcześniej zaplanował. Nie jest to jednoznaczne że się poddał we walce o wspomnianą zgodę na starty w Nice 1. Lidze Żużlowej. Biznesmen często pojawia się w Rzeszowie, osobiście pilnuje sprawy a także szuka osób, które pomogą rozwiązać sprawę w pozytywny sposób. Czasu jest coraz mniej. Powodem w opóźnieniach jest oczekiwanie na końcowy bilans po spłaceniu zaległości.
Co w przypadku gdyby Stal otrzymała licencje na starty? Jak zapewnia prezes pozostaje w stałym kontakcie z zawodnikami, którzy podczas okienka transferowego postanowili związać się z klubem. Na dzień dzisiejszy w składzie byliby m.in. Greg Hancock, Luke Becker, Nick Morris, Karol Baran, Ernest Koza, Josh Grajczonek i juniorzy. Ze składu ubyli Lunus Sundstroem, Bartłomiej Kowalski i Kai Huckenbeck, którzy znaleźli sobie nowych pracodawców.
Czy istnieje realna szansa na start Stali w rozgrywkach? Skoro zadłużone kluby z Krakowa i Piły takie przyzwolenie dostały, to czemu nie? Pewności jednak nie ma.