FIM potwierdził zmianę przepisów podczas zimowej przerwy i wymógł na zawodnikach używanie limiterów obrotów silnika już w tym roku, gdyż obowiązkowe będą od przyszłego sezonu. Ruch wykonano by zredukować koszty zawodnicze i rachunki związane z wyżyłowaniem silników już na linii produkcyjnej, które są przyczyną poważnych i bardzo drogich uszkodzeń silników. Hancock znany jest z tego, że nie używa gazu zbyt agresywnie w swoich motocyklach, ustanawiając jedne z najlepszych osiągnięć w tym sporcie. Podczas gdy zmiany mogą zmusić niektórych zawodników do zmian nawyków technik startowych oraz w ustawieniach motocykli, „Grin” czuje, że dla niego znów będzie to spora przewaga.
Mówi: Wszyscy jeździmy różnie. Nie jestem typem faceta gazującego na starcie. Jestem trochę staroświecki. Staram się czuć silnik i wyciągać z niego jak najwięcej przyklejając go do nawierzchni. Wielu zawodników ma różne opinie na ten temat oraz teorie jak będzie to działać. Limiter obrotów będzie dla nich większym wyzwaniem niż dla mnie. Większość żużlowców w mniejszym lub większym stopniu testowało te urządzenia. Niektóre systemy zapłonowe są przystosowane do tego, a inni zawodnicy kombinują z zapłonami, które mają limitery w sobie oraz program, który dostosowuje zapłon. Nie sądzę, że jestem jedyny, który testuje. Próbowałem tego wiele razy przez lata z różnymi tunerami i wiem, że mają swoje dobre strony oraz takie, które chcemy odrzucić.