W końcu coś zaczyna jechać do przodu, szukamy na treningach cały czas nowych rozwiązań, ciągle coś testujemy. Kolejny silnik został wsadzony w ramę i dzisiaj okazał się być wypałem. Szkoda tylko tego biegu numer 8, mały incydencik na starcie, a bieg według mnie niesłusznie został przerwany. Później kolega Michelsen wsadził mnie w deski i skrzywiłem cały hak, a on nawet nie dostał ostrzeżenia. Tak jak już powtarzałem, dla mnie to wszystko staje się jednostronne w stosunku do Lublina - nie krył rozczarowana.
Po ostatnim meczu na częstochowskim owalu głośno było o przygotowaniu toru, który kompletnie różnił się od tego, do którego zdążyliśmy się przez lata przyzwyczaić. Według wielu osób, to właśnie tor przyczynił się wtedy do niezbyt wysokiej wygranej z gorzowską Stalą (47:43). Tym razem widać było, że miejscowi zawodnicy czuli się o wiele lepiej.
- Czy ten tor jest dla nas handicapem? Czy nim jest bym nie powiedział, bo jest on równy dla wszystkich. Nie ma profanacji tego toru. Tutaj każdy z łatwością może go odczytać, do tego świetnie nadaje się do mijanek i ścigania, a tym samym do pięknego speedway'a - dodał młodzieżowiec forBetu Włókniarza Częstochowa.
Spotkanie w Częstochowie zaczęło się od mocnego uderzenia gości, gdy w pierwszym biegu Paweł Miesiąc i Mikkel Michelsen przywieźli za swoimi plecami, króla SGP Areny – Leona Madsena. Później stopniowo Włókniarz zyskiwał przewagę, uspokajając kibiców i kończąc spotkanie wygraną 52:38. Mecz, pomimo pewnej wygranej gospodarzy, nie należał do najłatwiejszych.
- Szczerze mówiąc nie spodziewałem się aż tak korzystnego dla nas wyniku. Liczyłem raczej na wygraną w okolicach 47:43, bo Lublin jest naprawdę bardzo silny w tym sezonie i trzeba się z nimi liczyć nawet na własnym torze. W ekipie Speed Car Motoru każdy może zaskoczyć z biegu na bieg i myślę że to jest dobra drużyna, ale my też jesteśmy silni i chcemy walczyć o jak nalepszy wynik - zakończył rozmowę Michał Gruchalski.